Selfoss, Islandia 2 sierpnia 2021

Rankiem szybko sie ogarniamy na kempingu i około południa ruszamy na trekking w okolicy lodowca. Jest bardzo cieplo, około 25 st C – fala upałów jak na Islandię! Przed wyjazdem rzutem na taśmę spakowałam do plecaka nam krótkie spodenki i teraz okazują się zbawienne.. Droga pnie się stromo w górę, idziemy wąską ścieąką mijając sporo małych, górskich potoków. Olafowi obiecalismy lodzika na koniec wędrówki, więc ochoczo pnie sie w górę bez narzekania. Nagroda musi byc:) 

Pierwszy dluzszy przystanek robimy na skalce w widokiem na lodowiec. Panorama robi wrazenie! Po wykonaniu serii zdjec w roznych konstelacjach ruszamy dalej zeby zobaczyc wodospad Svartifoss. Wodospad jest ok, ale najwieksze wrazenie robią na nas skały bazaltowe wygladajace jak organy w kosciele (w przekroju sa heksagonalne). 

Po zejsciu na dół, zamawiamy jedzenie w food trucku. Jestesmy w najbardziej komercyjnym miejscu Islandii a jedyna opcja na posilek jest food truck ktory serwuje (dosc standardowo) fish&chips czyli rybę smażona z frytkami, zupę krem z komara, oraz żeberka z frytkami.. No i na nasze szczęście są jeszcze lody dla dzieci 🙂 

W drodze na kemping zatrzymujemy się przy kanionie Fjaðrárgljúfur Canyon. Jest już dość późno wiec zamiast pełnego trekkingu, robimy spacer na platformę widokowa. I znowu jest pięknie! W słońcu wszystko wyglada zjawiskowo, a ten kanion jest przecudny. W drodze powrotnej na parking obserwujemy jak paralotniarze szaleja w powietrzu. Zazdro:) Wieczorem logujemy sie na parkingu przy wodospadzie Skigafoss- infrastruktura słaba ale widok na wodospad powala i przypomina nam podobny kemping z Norwegii.

Kolejnego dnia okazuje sie ze nie mamy paliwa w baku a do najblizszej stacji jest 35 km.. no coz tak to jest jak sie nie slucha zony (Tomek nie chciał tankować na mijanej stacji 🙂 Grzesiek z Olga ratuja nas z opresji przywozac bajure w karnistrze (w sumie musieli zrobić wycieczkę 70km po 4l paliwa). Idziemy (kazdy osobno) na spacer przy wodospadzie- nie chcemy targac dzieci, bo Olaf ma zakwasy..

Skogafoss to jeden z dwóch najsłynniejszych wodospadów Islandii, potężna kaskada spadająca z wysokiego klifu. Robi wrażenie! Wodoki znow piekne nie tylko na wodospad, ale rowniez idac sciezka wzdluz kanionu ktory wyzlobila rzeka. Tego dnia ogladamy jeszcze dwa inne wodospady, ale zgodnie stwierdzamy ze robia najwieksze wrazenie te do ktorych sie dociera zmeczonym po trekkingu. Pod jeden wodospad da sie nawet podejsc od drugiej strony, jakby od wewnatrz. Ciekawe doswiadczenie:)

Wieczorem zatrzymujemy sie na kempingu przy Geysir (najbardziej znany gejser Islandii). Mamy juz dosc jedzenia makaronu i fast foodow wiec jeszcze przed obejrzeniem gejsera idziemy na elegancka kolacje w restauracji hotelowej. Zycie kempingowe jest super, ale tez milo jest zjesc czasami cos w pieknym otoczeniu:) choc najmniej przyjemna czescia kolacji jest placenie rachunku..

Pozniej idziemy zobaczyc gejzer. Ten glowny wyrzuca z precyzyjna dokladnoscia co 6-7 minut goracą wodę na wysokosc kilkunastu metrow!  Poza tym sporo sie dymi spod ziemii, czasami bulgoce w goracym zrodelku.. fascynujace nie tylko dla dzieci:)

Nasz kemping jest polozony przy placu zabaw wiec nasze pociechy maja zajecie a my sie chillujemy wieczorem.

Ostatni Dzien na Islandii to przyslowiowa wisienka na torcie. Najpierw jedziemy zobaczyc kolejny piekny wodospad- Gullfoss. Pozniej wchodzimy w ekspresowym tempie na wulkan Fagradalsfjall, ktory od marca 2021 jest aktywny. Widzimy ogromne lawinowisko ktore miejscami jeszcze dymi. Grzeskowi i Oldze udaje sie dosc do krateru ale niestety nie widac czerwonej magmy wewnatrz.

Przed odlotem jedziemy do Blue Lagoon (któe próbowaliśmy już odwiedzić w 1. dzień wyjazdu). Jest to geothermalne spa, landmark Islandii. Mozna sie tam poczuc jak na innej planecie. Błękitna woda o mlecznym kolorze ma temperature ok 35 stopni Celsjusza- idealnie! W cenie jest drink w lagunowym barze i maseczki ma twarz w jednym z maseczkowych barow- czy moze byc lepiej?! Woda w basenach czerpana jest z głębokości 2000m pod powierzchnią ziemi, najpierw jest schładzana, a następnie tłoczona do basenów laguny. Geotermalna woda morska zawiera mineraly I skladniki ktore dzialaja zbawiennie na skore. Dla nas jednak pobyt tam byl jak balsam dla duszy, najlepszy koniec wyjazdu ever!

Geysir exploding!

Komentarze

    Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    Inne wpisy z podróży

    Lodowe królestwo – w słońcu!

    Środowy poranek przywitał nas deszczem i dość niską temperaturą (około 13 st C). Nasz kamping położony jest w niewielkiej mieścinie Borgarfjörður Eystri, ktora zima tylko kilka razy w tygodniu można opuścić (tylko wtedy odśnieżane są drogi wyjazdowe). Samo miasteczko jest niewielkie, znajduje się tu tylko jeden sklepik z żywnością. Przypomina lokalny Społem w Polsce z […]

    Czytaj dalej

    Islandia w pełnej odsłonie. Kamper na krawędzi.

    Poniedziałek i wtorek spędzamy w okolicach jeziora Myvatn. Otoczone jest cudami, plus pogoda w końcu dopisuje. Śpimy na kampingu ze świetnym widokiem na jezioro (jak w pocztówce!). Poranne śniadanie na świeżym powietrzu w słońcu – to jest to! Tylko latają miliardy muszek dookoła – od tych muszek jezioro wzięło swoją nazwę. Zjadamy chyba ze 2 […]

    Czytaj dalej
    Back to top