Do Japonii lecimy naszą rodzimą linią lotniczą bezpośrednio z Warszawy do Tokio. Podróż mija nam niezwykle przyjemnie. Gucio przesypia większość lotu w swojej kołysce zamontowanej na ścianie, a my korzystając z dłużej (10,5 godzinnej) chwili nicnierobienia oglądamy filmy. Minusem jest to, że po przybyciu do Tokio o 8 rano czasu lokalnego Gucio jest wyspany i chętny do zabawy, a my najchętnie położylibyśmy się spać.. Na lotnisku rezerwujemy szybko nocleg (jak za starych dobrych czasów). Pierwszą noc spędzamy w Ginzie czyli fancy dzielnicy z markowymi butikami, nowoczesną zabudową i pięknie ubranymi ludzmi. Jestesmy tak zmeczeni ze tego dnia udaje nam sie wyjsc tylko na godzinny spacer po ww. dzielnicy, a wieczorem o 19.00 idziemy spać. Wstajemy o 4.30 rano zupelnie rozbici – jetlag daje nam sie we znaki. Korzystamy ze wczesnej pobudki i udajemy sie na slynny targ rybny w Tokio. Bedac na miejscu okazuje sie ze targ rybny zostal przeniesiony do nowej lokalizacji kilka miesiecy wczesniej. Nowe miejsce to nic innego niz nowo postawione hangary, w ktorych miejsce obrobki, skladowania ryb i ich licytacje oglada sie zza szklanej szyby, stojac na podescie. Jest to bardzo komecyjne doswiadczenie, dalekie od naszych oczekiwan. Na szczescie sytuacje ratuje sniadanie (pierwszy posilek po dobie spedzonej w Japonii) w postaci sashimi czyli kawalkow surowej ryby, podanej z wasabi, sosem sojowym i platkami marynowanego imbiru. Niebo w gębie!
Jeszcze tego samego dnia jedziemy do Kioto – spirytualnego miasta pelnego swiatyn, polozonego 500 km na zachod od Tokio. Taka odleglosc jest niestraszna jesli pokonuje sie ja shinkansenem czyli super szybkim pociagiem jadacym 350km/h. Wrazenie robi nie tylko sama predkosc pociagu, ale rowniez jego dlugosc (sklad ma ok 16-17 wagonow) oraz czestotliwosc. Pociagi pokonujace odleglosc ponad 500 km kursuja z czestotliwoscia metra czyli co 5-6 minut! W 44 minucie jazdy pociagiem jest najlepszy widok na gore Fuji. Mamy troche pecha bo pomimo niebieskiego nieba, na horyzoncie widac tylko jedna chmure, ktora akurat zaslonila nam wierzcholek gory..C’est la vie!
W Kioto spedzamy 3 dni upalne dni i 2 krótkie noce. Główne atrakcje sa rozsiane w roznych częsciach tego 1,5 milionowego miasta, miedzy ktorymi przemieszczamy sie pieszo lub za pomoca komunikacji miejskiej (autobusami). Kioto jest uwazana za kulturalna stolice Japonii bo znajduje sie tu ponad 1600 świątyń buddyjskich, 400 chramów shinto, liczne palace, ogrody i oryginalna, tradycyjna architektura. Ze wzgledu na ograniczony czas zwiedzamy tylko kultowe atrakcje Kioto: Kinkaku-ji Złoty Pawilon, Ryoan-ji – świątynie ze słynnym skalnym ogrodem z XV w. oraz Fushimi Inari- najstasza swiatynia Inari z pomarańczowymi bramami tori. Kazda z tych atrakcji wyglada zupelnie inaczej, ale wszystkie robia wrazenie! Oprocz tych miejsc swiatynno-sakralnych zobaczyliśmy również las bambusowy w Kyoto oraz przejechalismy sie pociagiem SaganoRomantic train, z ktorego rozpościerały się przepiekne widoki na rwący potok, zielone zbocza gór i inne przyjemne okoliczności przyrody. Wieczorem udajemy się na spacer po Gion- najsłynniejsza i najstarsza dzielnica rozrywki zwana również dzielnicą gejsz. Gion jest niezwykle urokliwe – wąskie uliczki, drewniane fasady domów, latarnie zapalone wieczorem, liczne restauracje i herbaciarnie. To tu próbujemy dwóch odmian wołowiny z której słynie Japonia – Kobe oraz Wagyu beef. Mięso jest podawane w postaci plastów grillowanego mięsa na gorącym talerzu, do którego jedynym dodatkiem jest sól guboziarnista. Mięso jest przepyszne i dosłownie rozpływa się w ustach. W Gion spędzamy cały wieczór, kręcąc się po licznych uliczkach, zaglądając do wnętrz drewnianych domków, hebaciarni i chłonąc ten wyjątkowy klimat dawnej Japonii..
Ostatniego dnia pobytu w Kyoto postanowiliśmy pojechać do Nary- najstarszej stolicy Japonii. Nara słynie z przepięknej buddyjskiej świątyni, w której wszystko jest naj. Jest tam Todai-ji największa drewniana buddyjska świątnia na świecie, a w jej wnętrzu zasiada największy Budda wykonany z brązu. W parku wokól swiątyni biegają swobodnie jelenie wschodnie. Jeden z nich zuchwale na nas podbiegl i pożarł naszą kolorową mapkę turystyczną. Tym samym konczymy pewien etap podrozy i poznym wieczorem wracamy shinkansenem do Tokio.