Borðeyri, Islandia 25 lipca 2021

Na Islandię wybieramy się w stylu norweskim. Kampery wypożyczone na miejscu i runda dookoła wyspy w 10 dni.

Pierwsze dni na Islandii są pełne wyzwań. Była ich cała seria, a dokładniej pięć. Szczególy poniżej.

  1. Szpital. Dzień przed wspólnym wylotem Gucio — syn znajomych i kompanów podróży – ląduje w szpitalu. My lecimy w zaplanowanym terminie, ale Ola z Grześkiem i Guciem dołączają do nas dwa dni później praktycznie prosto ze szpitala jadąc prosto na lotnisko!
  2. Niepogoda. Olaf nie cieszy się na te wakacje głównie ze względu na… panująca na Islandii niepogode. Dziecko nie może pojąć dlaczego zdecydowaliśmy się przyjechać do tego zimnego i deszczowego kraju, skoro w PL jest lato. No i dlaczego tak wyglada tu lato?? Ostatecznie przekonaliśmy Olafa ze Islandia to bajkowa Kraina Lodu w końcu to Ice land dosłownie po angielsku to oznacza. Po przylocie Islandia przywitała nas rzeczywiście północy deszczem, silnym wiatrem i 12 stopniami wiec nawet nas dopadły wątpliwości i lekki szok klimatyczny!
  3. Niemoc organizacyjna. Pierwszy dzień dość niespodziewanie spędzamy organizacyjnie- wynajmujemy nowiuteńkie i nowoczesne kampery (tak, oba – ten dla Grzesia i Olgi bedzie już czekał wynajety na lotnisku), rozpakowujemy się i robimy większe zakupu w lokalnej „Biedronce”. Agatę (jako wielbicielkę sklepów spożywczych) zafascynował układ dyskontu o nazwie Bonus. Artykuły świeże czyli warzywa, owoce a także nabiał, mięso i jaja znajduja się w osobnych pomieszczeniach chłodnaich z temperatura poniżej 10 stopni – do nich się wchodzi. Nigdy wcześniej nie widzieliśmy takiego rozwiązania. Ceny na Islandii nawet w sklepie typu discount przyprawiają o ból głowy. Za zakup podstawowych produktów spożywczych (bez alkoholu) płacimy prawie 1000 zl!!! O zgrozo! Przez cały dzień niewiele zdziałamy. Pogoda słaba, jesteśmy też dość zmęczeni po maratonie przedwyjazdowym. A wiadomo, że PESEL już nam nie pomaga i czlowiek niedospanie musi odrobić.. Wieczorem postanawiamy umilić sobie ten stracony dzień pobytem w Blue Lagoon- najbardziej popularnym w Islandii źródłem termalnym. Dzień jest ponury ale woda w naturalnym źródle ma kolor błękitnego mleka! Niestety spotyka nas tu rozczarowanie bo okazuje się ze nie można już kupić biletów wejściowych tego dnia. Olaf jest bardzo rozczarowany, chce wracac do Polski i strzela focha.. Nie pozostaje nam nic innego tylko trzymać się planu i jechac 2.5 godziny do wyznaczonego campingu. Cała drogę pada, ale i tak widoki robią dobra robotę.
  4. Rybitwy atakujące głowy. Nasz pierwszy camping na Islandii jest bardzo kameralny, położony w Borðeyri 2,5h jazdy na pólnoc od lotniska. Dojeżdżamy na miejsce po 23ciej, ale za oknem nadal jest jasno. Trudno wytłumaczyć dzieciom ze pora spać skoro nadal jest dzień! Okazuje się ze akurat na środku campingu swoje gniazda mają rybitwy będące pod ochrona, wiec każdorazowe przejście obok tych gniazd kończy się atakiem ptaków, które z dużym impetem uderzają skrzydłami lub dziobem w głowę! Tomek doświadczył na sobie tej brutalności, na szczęściem miał na głowie kaptur.
  5. Zepsuty kamper. Noc mija spokojnie, rano szykujemy się na kolejny dzień pełen wrażeń..nasze plany pokrzyżowało jednak łóżko w kamperze które po nocy nie chce wrócić do swojej pierwotnej pozycji. To samo łóżko dzień wcześniej zachwalalismy ze takie nowoczesne, automatycznie się składa i rozkłada (specjalne wideo nagrane dla Tomka i Karoliny). Znajduje się ono nad siedzeniem chlopcow, w środkowej części kampera. Jeśli nie uda się nam go podciągnąć do góry, nie będziemy w stanie dalej jechac. Dzwonimy do wypożyczalni, ponoć taka usterka już wcześniej się pojawiła ale jeszcze nie wiedza jak ja naprawić . Musimy czekać na zastępczego kampera, a to prawie 3 godziny jazdy z Keflavik (wypożyczalni). Oczekiwanie zdaje się nie mieć końca, na szczęście pogoda nam dopisuje wiec chillujemy sie na trawce. Ostatecznie gość przyjeżdża po 4 godzinach, przepakowujemy sie szybko i ruszamy w dalsza podróż.. ale mamy poczucie straconego dnia i niedosyt. Późnym wieczorem ladujemy na przypadkowym campingu położonym w dziwnej mieścinie. Położenie jest spektakularne- wokoło wygasłe wulkany, strome klify i formacje skalne, bezkres oceanu… ale sama mieścina wyglada bardzo sennie, jedyna oznaka życia to dzieciaki grające u w koszykówkę o północy ubrane w krótkie bluzki i spodenki… przy 10 stopniach.. w końcu na Islandii środek lata!!!

W końcu nadchodzi odmiana..

Wszystko odmienia się po przyjeździe Grzesia i Oli. Przylatują w nocy z soboty na niedziele, ale śpią jeszcze w drodze.

My w niedziele rano zbieramy się sprawnie i dojeżdzamy do Muzeum Śledzia. Położone malowniczo w miejscowości Siglufjordur na północy Islandii. Kiedyś największy ośrodek przerobu śledzia w tej części świata, teraz już cień własnej przeszłości. Muzeum bardoz ciekawe, nawiązuje do lat 40-60 XXw kiedy przypadał szczyt połowów. Poza fabryką, jest też tradycyjny dom oraz nabrzeże (shcowane w hali wystawowej). Polecamy!

Następnie kierujemy się do Husaviku, gdzie w końcu spotykamy się Grzesiem, Olą oraz Gutkiem. I od razu zaczynamy intensywnie. Od rejsu, gdzie oglądamy wieloryby, orki i delfiny! Spektakularny show, we wspaniałym fjordzie otoczonym górami. Wieloryby charakterystycznie wydmuchują powietrze, delfiny skakały ponad wodą uciekając przed orkami, a te ostatnie goniły młode delfiny na kolację. 3h rejs jest zdecydowanie do zapamiętania!

Pod wieczór udajemy się do GeoSea – term położonych na zboczu góry, z ktorych rozpościera się fantastyczny widok na zatokę. Woda ma okolo 35st C, dzieciaki szaleją, a rodzice cieszą się widokiem.. W końcu jest dobrze!

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Inne wpisy z podróży

Upał w Islandii! + Cuda natury

Rankiem szybko sie ogarniamy na kempingu i około południa ruszamy na trekking w okolicy lodowca. Jest bardzo cieplo, około 25 st C – fala upałów jak na Islandię! Przed wyjazdem rzutem na taśmę spakowałam do plecaka nam krótkie spodenki i teraz okazują się zbawienne.. Droga pnie się stromo w górę, idziemy wąską ścieąką mijając sporo […]

Czytaj dalej

Lodowe królestwo – w słońcu!

Środowy poranek przywitał nas deszczem i dość niską temperaturą (około 13 st C). Nasz kamping położony jest w niewielkiej mieścinie Borgarfjörður Eystri, ktora zima tylko kilka razy w tygodniu można opuścić (tylko wtedy odśnieżane są drogi wyjazdowe). Samo miasteczko jest niewielkie, znajduje się tu tylko jeden sklepik z żywnością. Przypomina lokalny Społem w Polsce z […]

Czytaj dalej

Islandia w pełnej odsłonie. Kamper na krawędzi.

Poniedziałek i wtorek spędzamy w okolicach jeziora Myvatn. Otoczone jest cudami, plus pogoda w końcu dopisuje. Śpimy na kampingu ze świetnym widokiem na jezioro (jak w pocztówce!). Poranne śniadanie na świeżym powietrzu w słońcu – to jest to! Tylko latają miliardy muszek dookoła – od tych muszek jezioro wzięło swoją nazwę. Zjadamy chyba ze 2 […]

Czytaj dalej
Back to top