Po Kerali w Indiach mamy wysokie oczekiwania. W ostatni dzień Tomek z Olafem robią jeszcze jeden ziplining, w Kochi odwiedzamy jeszcze swiątynię, gdzie obserwujemy rytuały z udziałem ludzi i słoni. Podczas rejsu o zachodzie słońca po Kochi Gucio poznaje 16letniego Hindusa którego potem spotykamy jeszcze w centrum handlowym i od tego czasu Gucio z nim codziennie do siebie dzwonią 🙂 w ogóle Gucio nawiązuje mnóstwo relacji z przypadkowymi ludźmi 🙂
Pożegnanie z naszym kierowca Sajanem i lecimy na Malediwy! 2h lot z Kochi mija szybko. W Male witamina nas istny żar! Lotnisko znajduje się na jednej z 1200 wysp (czyli 16 atolach).
Z lotniska przejazd busem do terminala hydroplanów i czekamy na nasz hydroplan, który zabierze nas na wyspę Kandima. Karolina z Tomkiem i dziećmi przylatują 3h później, więc planujemy spotkanie dopiero tam.
Terminal hydroplanowy robi wrażenie – co chwilę lądują i startują samoloty. Past startowy wyznaczają 2 pomarańczowe bojki 🙂
Mamy prawie 2h opóźnienia, ale w końcu nasz hydroplan przylatuje, pakujemy się i start. Pilot steruje samolotem na boso 🙂 Widoki na atole, typowych dla Malediwów hoteli i domów na palach – to wszystko podziwiamy podczas 45min lotu na południe, gdzie nasza wyspa jest już niedaleko od równika.
Nasza wyspa Kandima jest rajską. Ma ponad 2km długości i nie więcej 100-150m szerokości, a wzdłuż niej zbudowane są domki schowane w bujnej dżungli z widokiem na plażę. Tomek z Karoliną dolatują po kilku h juz jestesmy w pełnym składzie. Mamy domki obok siebie z bezpośrednim wyjściem na plażę i widokiem na ocean. Nasze 5-6 dni na wyspie to odpoczynek, snorkelling (nurkowanie z rurką), joga, sporty, basen i Ocean. Ważny jest też Kids Club, gdzie dzieciaki we 4 spędzają sporo czasu. Co ważne dzieci same poruszają się po wyspie (co prawda elektrycznym busikiem, ale to chyba ich najdalsze wyprawy samemu). Starsze opiekują się młodszymi (w przerwie pomiędzy dokuczaniem sobie 🙂
Mamy swoje rytuały, tzn codziennie o 17tej drinki w basenie (jest happy hour 🙂
Oczywiscie nie omijają nas problemy, bo w ostatni dzień wszystkich (poza Tomkiem tata Olafa) dopada jakaś jelitówka. Szczegółów nie opisujemy, ale był hardcore 🙂
Na Malediwy jeszcze na pewno wrócimy, a teraz hej do Emiratów i Abu Dhabi!