Ależ to był szalony dzień wyjazdu. Wylot o 13:30, Warszawa – Pekin – Taipei. Rano Tomek robi check in online, ale coś nie działa. Okazuje się, że… paszport Gucia jest ważny już tylko 5,5 miesiąca, a potrzebujemy ważności na co najmniej 6 miesięcy! Dupa zimna, Gucio nie leci. Telefon awaryjny do dziadków, dziadek gotowy do akcji żeby po wnuka jechać 380km. Tłumaczymy Guciowi (ubranemu już rano na Halloween do przedszkola), że nie jedzie jednak z nami i przyjedzie po niego dziadek. Ku naszemu zdziwieniu ucieszył się.
ale.. Dominika mówi, ze może jednak da się wyrobić paszport tymczasowy. No ale w 3h do wylotu? Że jak? Okazuje się że na lotnisku Chopina jest punkt wyrabiania paszportów tymczasowych – niedawno otwarty przez MSWiA. W uzasadnionych sytuacjach robią paszport, robią zdjęcie i w 5 minut jest gotowy paszport! Szybka taksówka i w 12 minut jesteśmy na lotnisku. Gucio wściekły, że a) nie jedzie na Halloween do przedszkola b) dziadek jednak chyba nie przyjedzie i musi z nami jechać do Tajwanu. Po 10 minutach mamy nowy paszport. Wracamy do domu, z powrotem pakujemy rzeczy Gucia do torby 🙂
Odbieramy Olafa ze szkoły (też Halloween) i w dobrych humorach na lotnisko. Tylko Gucio nadal smutny, że dziadek nie przyjedzie.
Spotykamy się z Domi, Cyprianem i chłopcami. AirChina ma dość stare samoloty, a wina na pokładzie dużo za mało na ponad 10h lotu. Lecimy nad Rosją – brrrrr.. W Pekinie przesiadka 3h nad ranem. Kolejne 3h i Lądujemy w Taipei przed południem w sobotę – trochę zmęczeni po 16h podróży.
Hotel, krótkie spanie i zwiedzanie. Mamy aktywność wieczorną, bo to dzień w Europie, różnica czasu po zmianie czasu w PL wynosi 7h.
Taipei ma 2.5m ludzi, ale aglomeracja to już 7m. Położne na wzgórzach, urokliwie. W ciągu dnia przyjemne 23-24 stopnie. Mamy plan zwiedzania, zaczynamy od night markets, na których można zjeść dosłownie wszystko. Owoce morza, wszelkie mięsa, dziwne warzywa, śmieszne desery. To miejsca tętniące życiem zwłaszcza wieczorami.
W niedzielę zwiedzamy miejsce specjalne w Taipei – memoriał Chiang Kai -sheka- przywódcy Tajwanu w latach 1949-1975. Autorytarnego przywódcy. Mieszane uczucia, ale skierował Tajwan na ścieżkę rozwoju, wykańczając swoich przeciwników. Wszystkich. Niedaleko jest pałac prezydencki, brama wschodnią do miasta i park, gdzie boso można ćwiczyć chodzenie po kamieniach..
Ogólnie miasto robi na nas dobre wrażenie, tętni życiem, jest bardzo czysto. Nie tak nowocześnie jak w Singapurze, ale wiele aspektów jest wspólnych. Szklane budynki przeplatają się ze starymi świątyniami. Biurowce i targi uliczne. Rowery i Porsche (Olaf zauważa że jest ich dużo!). Poniedziałek (budzimy się o 11 – jet lag robi swoje!) i jedziemy do Taipei 101. To 10. Najwyższy budynek na świecie (wysokość 507m), symbol Taipei. W latach 2004-2010 był najwyższym budynkiem na świecie. Charakterystyczny, zbudowany aby wytrzymać nie tylko te kilkadziesiąt drobnych trzesien ziemi które każdego dnia (!) nawiedza Tajwan, ale też wytrzymać te ciężkie, które zdarzają się raz na kilka lat. W górnej części budynku znajduje się kula o wadze 600ton, która stanowi przeciwwagę do huraganów oraz właśnie trzęsień ziemi. Tarasy widokowe robią wrażenie, zarówno te na powietrzu, jak i zamknięte. A w podziemiach budynku jest wspaniała restauracja Teppanyaki 🙂
Z Taipei 101 jedziemy na niedalekie Elephant Hill – wzgórze, z którego można podziwiać panoramę miasta. Trochę przypomina Mulholland Drive i widoki na Los Angeles. Chłopaki dają radę wdrapując się na 300m gorke pokrytą dżunglą, z której jest fantastyczny widok na miasto. A rodzice ćwiczą na siłowni na otwartym powietrzu.
Wieczór to night market Raohe i wieczorne zwiedzanie XVIIIw świątyni Ciyou. Serdecznie polecamy!
Wtorek rano (tzn w południe, bo nie możemy się zebrać wcześniej:) przyjeżdża wynajęty kierowca, który zabierze nas na 4 dniową wycieczkę po Tajwanie. Hej przygodo!
Świetna podróż, dobrze wam poszło! A gdzie zdjęcia deserów? 😀