Jedziemy do USA! W podróż bierzemy tylko Gucia, a Olaf jedzie na urlop do dziadkow:) Wspólnie ze znajomymi wsiadamy na bezpośredni lot z Wawy do LA – planowo 12 godzin komfortowego lotu, co jednak okazuje się dalekie od rzeczywistości..
Nad Grenlandią pilot zmuszony jest zawrócić i przeprowadzić awaryjne lądawanie na Islandii ze względu na zły stan zdrowia pasażerki. Niestety nie możemy kontynuować podróży, ponieważ lotnisko w LA jest zamknięte w nocy. Cała procedura opuszczenia samolotu, odbioru bagażu i dostania się do hotelu trwa ponad 4 godziny. Zamiast w słonecznej Kalifornii lądujemy na Islandii gdzie jest przymrozek a my w bluzach i jeansach z dziurami 🙂 Słoneczny poranek z pięknymi widokami rekompensuje jednak trudy podróży- jest rześko i mroźno, cudne błękitne niebo, ośnieżone szczyty w tle.. Koniecznie trzeba tu będzie wrócić na dłużej! Kolejnego dnia okazuje się że pasażerka czuje się dobrze, tylko jest hipohondryczką.. Spora logistyka i niebotyczne koszty jak na atak paniki. Zamiast 12 godzin, podróż trwa ponad 36 godzin, ale .. bylo całkiem miło, a całe wydarzenie będziemy na pewno pamiętać długo. Ostatecznie lądujemy w LA i logujemy się w willi na plaży w Malibu, w doborowym towarzystwie! Jest zacnie!