Konstantyna to 3-cie największe miasto w Algierii, położone na szczycie skalnego wąwozu. Jedno z najpiękniej położonych miast jakie widzieliśmy- spektakularne widoki na wąwóz, wiszące mosty i panoramiczne widoki na okolice. Miejscami trochę przypomina nam Porto w Portugalii.
Przylatujemy z Ghardaia późną nocą. Tym razem samolot Air Alger już odrzutowy i znacznie nowszy. Czeka na nas bus na lotnisku i już przed pierwszą w nocy jesteśmy w hotelu w centrum Konstantyny.
W centrum miasta zachowały się budynku kolonialne z czasów okupacji francuskiej, ale mniej spektakularne niż te w Algierze. Zwiedzamy Pałac władcy Konstantyny, Hajj Ahmeda, z 1- wszej połowy XIX w.. Budynek z zewnątrz wyglada jak więzienie – ma prosta bryłę, niewielkie, zakratowane okna. Ale ku naszemu zaskoczeniu, wnętrze budzi podziw – w środku znajduje się kilka obszernych dziedzińców z arkadami, gdzie rosną palmy i drzewa pomarańczowe. Uwagę przykuwają oryginalne, kolorowe kafle i mozaiki obrazujące liczne podróże gospodarza. Później idziemy na długi spacer krawędzią skalnego klifu skąd rozpościera się fantastyczny widok na okolice. Przechodzimy przez most Sidi M’Cid – wizytówkę Konstantyny, spektakularny most zawieszony nad głębokim, ponad 170 metrowym wąwozem. Popołudniu szwędamy się po lokalnym bazarze, gdzie można kupić absolutnie wszystko, trochę jak w Polsce w dzikich latach 90-tych. Polki uginają się pod torebkami Prady, LV i innych luksusowych marek, oczywiście same tanie podróbki..
Wieczorem odkrywamy że w hotelu sąsiadującym z naszym znajduje się bar z alkoholem. Po prawie tygodniu abstynencji (szczególnie na urlopie!) jesteśmy spragnieni wyskokowych trunków. Panowie odprowadzają dzieci do łóżek a dziewczyny biesiadują w barze. Jesteśmy jedynymi kobietami w barze. Po kilku drinkach, chcąc zamówić kolejne, barman nie pozwala nam nawet podejść do baru. Chyba wzbudziłyśmy spore zgorszenie Panów wokoło (trudno powiedzieć co myśleli o dwóch Europejkach samotnie popijających drinki alkoholowe). Ale co sobie pogadaliśmy o życiu, to nasze 😉
Następnego dnia jedziemy busem do jednej z głównych atrakcji Algierii – Djemili. To zabytek UNESCO, jedno z 3 najbardziej znanych miast ruin rzymskich. Znajduje się około 2h jazdy od Konstantyny w stronę Algieru. Na miejscu zwiedziamy przez około 3h. Ruiny, ale świetnie zachowane mozaiki, no i ogólnie pogląd na miasto. Dzieciaki dają radę w majowym słońcu Algierii.
Stamtąd jedziemy niecałe 3h do Algieru – wracamy do naszego hotelu Lamaraz. Tomki jadą na poszukiwania alkoholu. Nie jest to takie łatwe, trafiają na szalonego Algierczyka z Londyńskim akcentem, których po 1h poszukiwania znajduje otwarty bar z alkoholem. Tomki wchodzą do środka, są sporą sensacją. Po kurtuazjach udaje się wynegocjować butelke whisky. Bez banderoli. Był też moment stresu, jak okazało się że z baru nie da się wyjść, bo nie ma.. klamki od wewnątrz. Ale właściciel miał schowaną w szufladzie. Na szczęście.
Dzieci spią, a rodzice… śpiewają karaoke! Mamy dobry fun!
Ostatni dzień w Algierii to chillout na basenie, ale też zwiedzanie lokalnej plaży (jest średnia) i wesołego miasteczka ( jest ok).
Wylatujemy w nocy, przez Frankfurt przylatujemy rano do Warszawy. Po drodze spotykamy sporo znajomych w samolocie oraz we Frankfurcie na lotnisku – to jednak koniec weekendu majowego!
Algieria nas pozytywnie zaskoczyla.
- Francuski Algier z kafejkami i ladnie utrzymanym centrum
- Odjechana pustynia w okolicahc Ghardaia, miasta z 1wieku i kobiety ubrane na bialo z widocznym jednym okiem – nietypowy odłam islamu
- Na miejscu jest bardzo tanio i bezpiecznie
- Nasz horror w zdobyciu wizy już się nie powtórzy, Algieria własnie wprowadziła wizy on arrival i ma wprowdzić wizy online – warto jechac! Polecamy agencje Fancy Yellow, zrobili dobrą robotę organizując nam cały tour.
skąd wzięliście informacje na temat wizy „on arrival”? nic takiego nie ma miejsca