Majówka w tym roku jest krótka, ale mimo wszystko biorąc 4 dni urlopu można mieć 9 dni wolnego. Pomysł na wyjazd do Uzbekistanu rodzi się koło wtorku. Szybka wymiana wiadomości i kupujemy bilety na wylot w sobotę. Jest moment kiedy Miro jęczy, że za drogo ten bilet na ostatnia chwile, ale podobno to był tylko żart, którego nikt nie zrozumiał 🙂 Jest nas w sumie 10 osób: 6 dorosłych (Mirek, Aga, Karolina, Tomek i nas dwoje) i 4 dzieci w wieku 1-6 – ekipa zaprawiona w wyjazdach i wielokrotnie sprawdzona w trudnych warunkach!
Po maratonie w pracy i kilku godzinach snu w ciągu tygodnia (dzięki dziadek Jarek za pomoc!) w sobotę stawiamy się na lotnisku w pełnym składzie z negatywnymi wynikami testów PCR. Na 1 dzień przed wyjazdem Tomek dogadał się z największą lokalną agencją turystyczną Advantour, ktora opanowała rynek podróży w Uzbekistanie.
Lecimy do Stambułu – nowe lotnisko w Stambule robi wrażenie, przygotowane jest na obsługę nawet 100 milionów pasażerów rocznie. Na razie mocno nie wykorzystane.. Wrażenie robią też szpalery dziesiątek samolotów Turkish Airlines, odstawionych z boku lotniska – niestety są nieużywane w czasie pandemii…
Po 2h przerwie odlatujemy pełnym Dreamlinerem do Taszkientu – stolicy Uzbekistanu. Mimo, ze jest 1. w nocy, jest ciepło. Na lotnisku odbiera nas przewodnik po Taszkiencie i jedziemy do hotelu Lotte, w którym śpimy.
Następnego dnia udaje nam się pospać dłużej (jest 3h rożnicy do PL) zaczynamy zwiedzanie po 11tej. W ciągu dnia temperatura osiąga około 30 st C, ale jest sucho. Taszkient jest zamieszkiwany przez ponad 2,5m ludzi i jest największym miastem Azji Środkowej. Dominuje sowiecka zabudowa, ale w mieście widać dużo zieleni i jest bardzo czysto. Zabudowa przypomina trochę Astanę (Nursultan), szerokie aleje, a budynki są dobrze utrzymane.
Zwiedzamy Khast – Imom, kompleks świątyń muzułmańskich, w których przetrzymywana jest najstarsza z istniejących wersji Koranu. Duża księga, ale… nie dają nam poprzewracać kartek. Miejsce wpisane jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Nasz przewodnik zabiera nas potem na przejażdzkę metrem. Duża sieć kilku linii – „największe w Azji Środkowej – 56 km, nie to co to byle jakie metro w Astanie” – wyraźnie przewodnik-patriota uzbecki jest dumny z metra. Stacje robią wrażenie– zbudowane za głębokiej komuny, robione na pokaz – bogactwem przypominają te w Moskwie. W międzyczasie zwiedzamy jeszcze bazar Chor – Su. W części owocowej – truskawki wyglądają jak z reklamy. Sprzedawcy pucują każdą sztukę pomarańczy czy gruszki!
Po południu zwiedzamy jeszcze muzeum Sztuk. Średnie. Ale za to wracamy z niego piechotą, po drodze wpadając do baru. Wieczór spędzamy w hotelu na zewnątrz, jest 24 stopnie – ależ odmiana po długieeeeeeeej zimie w PL!
Jest super, piękne zdjęcia. Bawcie się dobrze. Czekamy na więcej zdjęć
Piękna wycieczka .
Polecam się na przyszłość