Byurakan, Armenia 20 maja 2014

Nie ma urlopu bez góry. I tak było tym razem..
Już przed wyjazdem intensywnie dywagowalismy jak dużo sprzętu wspinaczkowego zabrac ze sobą… Czy tylko trochę czy wszystko co mamy. Śpiwory na -20st C były juz nawet spakowane, ale w ostatniej chwili zrezygnowaliśmy z ich zabrania.

Już w Erewaniu zorientowalismy sie jak dojechac na Mt Aragats – najwyższą góre i wulkan w Armenii. Okazało się, że przy odpowiedniej organizacji na górę można wejść i zejść w ciągu jednego, dość długiego dnia. Góra pokryta jest wartwą ponad 1m sniegu, a my całkowicie nie byliśmy na to przygotowani – zdobylismy kontakt do przewodnika, który zaczal dla nas zdobywać odpowiedni sprzet. W związku z faktem, ze nie mial butów dla Agaty – zapadła decyzja, aby skrócić czas przebywania w zimnie, i po wejsciu na górke pieszo, zjechać z niej na nartach. Yey!

Po prawie 2h dojechaliśmy do stacji badawczej, z której rozpoczyna sie droga wspinaczkowa. Start na wysokości około 3200 m. n.p.m. Przywitani byliśmy intesywną snieżycą – co za odmiana po 30st C w Erewaniu!

Dołącza do nas jeszcze Rosjanin i Brazylijczyk – co za zbieg okolicznosci, poniewaz o tej porze roku, na góre praktycznie nikt nie wchodzi. Wspolnie przebijamy sie przez sniegi – z powodu sniezycy nic nie widac przez pierwsze kilka h – nasz przewodnik wydaje sie jednak ze wie gdzie isc, dopoki nie odmraza sobie stopy, ktora wpadl do lodowatej wody ukrytej pod sniegiem. Rozgrzewamy mu stope pod kurtka i idziemy dalej w gore. Rosjanin jest wyraznie w najlepszej kondycji – bierze od Tomka plecak z nartami. Zaczynamy wychodzic ponad chmur, robi sie zacznie cieplej i przestaje padać snieg… (jakiez to okaze sie zgubne!).
Na szczyt wchodzimy około 14tej – momentami przebija slonce i mamy piekny widok na krater wulkanu. Jestesmy tam zupelnie sami – co za piekne wrazenie!
Po okolo 40 minutach odpoczynku, zapinamy buty i zjezdzamy w dol gory – kapitalny zjazd po troche ciezkim, ale nieruszanym sniegu zajmuje nam około 1h. Kolo 16tej jestesmy z powrotem w stacji badawczej – zajadajac sie Hashem – lokalna potrawa, ktora samemu przygotowujemy, a sklada sie z wywaru z miesa, chleba levash, czosnku, miesa oraz innych dodatkow, ktore miesza sie w misach podgrzewanych swiecami. Do tego obowiązkowe (jak twierdzi nasz przewodnik i kierowca) pol litra wodki – co ciekawe kierowca tez pije 😉

Wracamy popoludniu… i to dopiero poczatek historii powrotnej….

Informacje praktyczne:
Transport do/z Cosmic Ray Institute (punkt startowy) = AED 15 tyś (~28 EUR)
Wypozyczenie sprzetu narciarskiego na cały dzień = AED 25 tys (~45 EUR) / 2 osoby
Przewodnik – AED 20 tys (~36 EUR) – cały dzień

Polecamy przewodnika Gor Hovhannisyan – najlepiej kontaktowac przez Facebooka.

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Inne wpisy z podróży

Przygody przedwczesny koniec ;)

Zjechalismy z Mt Aragats, zjedlismy obiad I wracamy taksowka do Erewania. W koncu nastepnego dnia mamy jechac do Tbilisi. Agata, mowi, ze bardzo bola ja oczy… jakby ktos nasypal piasku. Jaki piasek? Przeciez tylko tam byl snieg. No I juz wiemy, ze Agata ma slepote sniezna. Dotychczas o tym tylko w ksiazkach czytalismy. No dobra… […]

Czytaj dalej

Armeńskie świątynie i górek początek

Trzeci dzien urlopu wita nas sloncem i bezchmurnym niebem. Dzis wyjezdzamy na calodniowa wycieczke zobaczyc okoliczne swiatynie Armenii. Zwiedzamy w sumie 5 kompleksow swiatyn, w tym min najstarszy kosciol apostolski Echmiadzin zwany Watykanem Armenii.Szczerze mowiąc to nie powala na kolana.. Podobaja nam sie za to 2 swiatynie ze wzgledu na swoje piekne polozenie – Khor […]

Czytaj dalej

Wjazd do Armenii – (J)Erewań

Postanawiamy wiekszosc z tygodniowego pobytu na Kałukazie spędzic w Armenii. Przed poludniem lapiemy maszrutke, ktora ma nas zawiezc bezposrednio do stolicy Armenii – Erewania.Droga mija nam bardzo szybko I przyjemne dzieki pieknym widokom za oknem- zielone wzgorza i doliny poprzecinane potokami, a w tle majaczace osniezone szczyty. O uprzejmosci Ormian przekonujemy sie w juz polowie […]

Czytaj dalej

Przygody krótkiej, ale intensywnej – Początek

Do Kutaisi przylatujemy wieczorem i bez zastanowienia wsiadamy do maszrutki ktora ma nas zawiezc bezposrednio do Tbilisi- stolicy Gruzji. Pomimo dosc pozniej pory na zewnatrz jest nadal bardzo cieplo (>30 st C). Oprocz nas do auta wsiada jeszcze 3 Polakow z tego samego WizzAira. Poczatkowo nie sa zbyt rozmowni, po przejechaniu kilkunastu kilometrow kierowca zatrzymuje […]

Czytaj dalej
Back to top