Po 2h na promie z Helsinek lądujemy w Estonii. Z jednego dziwnego języka w kolejny. 23% Estończyków ma pochodzenie i mówi po rosyjsku. Sporo.
Znajdujemy camping 20km od centrum. Jest już ciemno, ale udaje się podłączyć do prądu. Tutaj musimy dodać, ze ogólnie jestesmy wyjątkowo głośną grupą na campingach. Dzieciaki duzo się przekrzykują, dorośli probuja kontrolować dzieci. No i chodzimy bardzo późno spać, bo koło 1szej, czasem pozniej. Wiec na tych zazwyczaj spokojnych campingach średnio nas lubią. Za to my ich nie lubimy, bo inni wstają o 7-8mej, a my przeważnie koło 9:30 🙂
W poniedziałek rano zrywamy się do zwiedzania Tallina. Udaje nam się zacząć już o 14tej! :))
Pierwsze wrażenie: bardzo pozytywne. Bardzo duzo nowej zabudowy, zwłaszcza na wybrzeżu. Stare miasto dobrze utrzymane i wypielęgnowane. Drogi – dobre, duzo zieleni. To miasto o wielkości 430tys mieszkańców, ale robi wrażenie większego.
Zwiedzamy na rowerach – jest wspaniała pogoda. Dzieciaki szaleją. Zaczynamy od Starego Miasta i pięknej synagogi Alexandra Nevskiego. Dalej mury zamku w Tallinie, a także kościół swiętego.. Olafa. Nie wiedzieliśmy ze taki święty w ogole był!
Po solidnej dawce Starego Miasta uderzamy na wybrzeże na lunch (miejscówka znaleziona przez Domi!). Duzo nowej zabudowy, także w terenach poprzemysłowych – trochę podobnie jak w Gdańsku na terenach przystoczniowych. Fajnie. Widać ż Le kraj się rozwija – jest jedynym krajem z 3 republik Nadbałtyckich, które ma dzisiaj więcej mieszkańców niż w 1990.
Popołudniu wracamy do kamperow i bardzo zapracowanego Cypriana i jedziemy na wieże telewizyjną. Położna nad morzem, o wysokości 314m, bardzo przypomina CN Tower w Toronto. Tylko, ze.. jest praktycznie pusto, bardzo mało ludzi. Na samej gorze jest ogromny taras widokowy oraz restauracja. Widok na morze i okolice Tallina – spektakularny. Finlandii nie widać, mimo doskonałej pogody.
Wracamy na nasz kemping i następnego dnia rano (już o 12tej!) kierujemy się na południe Estonii, popołudnie spędzamy na plazy w miejscowości Parnu. Po drodze zajeżdżamy jeszcze na tor Porsche Ring – gdzie można poćwiczyć jazdę super furami. Fajna sprawa.
Parnu to kolejna zadbana miejscowość, trochę przypomina nam Sopot. Z ta różnicą, ze jest duzo więcej drewnianej zabudowy, która ogólnie widzimy często w Skandynawii i krajach Bałtyckich.
Centrum miasta i wyjście prosto na damska plaże nudystów. Widać ze otwartość inna (jakże lepsza!) niż w katolickiej Polsce. Agata z Dominika się bardzo nakręcają tą opcją. Plaża szeroka, piasek drobniutki. Woda ciepła (to jest wielka zatoka). Pełen chill. Wieczorem we wtorek przekraczamy granicę Łotwy.