Kampery odebrane i spakowane dzień przed wyjazdem. Zajęło to dobrych kilka h. Wyjazd w czwartek rano do Gdyni. Rano czyli w południe. W PL piękna pogoda, cieplo. W Gdyni lunch w poleconym przez Jacka Sopockim Młynie. Dobra miejscówka.
Prom Gdynia – Karlskrona wypływa o 21 i dopływa o 7:30 rano następnego dnia. Na promie mamy 2 kajuty obok siebie, z oknem (na wypasie!). Dominika ma promofobie i nie lubi pływać promem, wiec przed wypłynięciem zna i opisuje wszystkie dane techniczne, a także powody zatonięcia Estonii czy Jana Heweliusza (!). Kto to w ogóle pamięta?
Prom jest szwedzkiej linii Stena Line (dokładnie ten sam gdzie ostatnio samobójstwo było marki z dzieckiem) , ale obsługa cała z PL. Ceny już niestety w koronach szwedzkich 🙁 Rejs zaczyna się od imprezy na górnym pokładzie w zachodzącym słońcu. Niezle jak na Bałtyk. Dzieciaki szaleją. Rano budzi nas w kajutach piosenka Roda Stewarta „Sailing”, która zostanie już chyba z nami do końca wyjazdu.
Po zjeździe z promu w Karlskronie śniadanie jemy nad morzem na plazy. Klimatycznie, ale trochę wieje. Stamtad jedziemy 2h na Olandię – wyspę o długości 150km połozona wzdłuż wschodnich wybrzeży Szwecji. Prowadzi na nią spektakularny most, jeden z dłuższych w Europie. Na północnym cyplu Olandii podziwiamy piękne widoki i na 2 dni dekujemy sie na najlepszym campingu świata. Jaki tam jest wypas! pola golfowe, korty tenisowe, squash, park wodny, piękna plaza z drobniutkim piaskiem, ogromne place zabaw. Nasze dzieci maja świecące sie oczy na sam widok tych atrakcji! I jest piękna pogoda. Na plazy delektujemy sie jakże fantastycznym prosecco, robimy grilla (gazowy), biegamy, jeździmy na rowerach (tak – zabraliśmy ze sobą z domu!). Żyć nie umierać, nie tak wyobrażaliśmy sobie Szwecję!
No może poza faktem, ze 1. Wycieczka rowerowa kończy się 3 wypadkami i dyskwalifikacja połowy uczestników ze względu na odniesione rany 🙂
Widzimy tez coś jeszcze – Szwedzi są mocno zdystansowani i zachowawczy. Fakt, ze widząc nasze szalejące dzieci każdy jest zdystansowany 🙂 ale jednak widać ze niełatwo przychodzą im interakcje z obcymi, daje sie to odczuć na kempingach. Nasz Szwedzki sasiad na caravan – campingu z trudem komunikuje nam ze nasze rowery stoją na jego „działce”. Rozmowa z obcymi to jak porozmawiać z przybyszem z innej planety. We Włoszech wyglądałoby to zupełnie inaczej 🙂
Niedziela przynosi otrzeźwienie pogodowe, pada deszcz. Nie, on nie pada, on się po prostu leje wiadrami z nieba. Poziomo. Bo wieje.
Po zjechaniu z Olandii, zwiedzamy piękny zamek w Kalmar. To ogromne średniowieczne zamczysko, niewiele się zachowało z wyposazenia, ale robi wrazenie. Komnaty po 100m2. Mieli rozmach..
Agata z Dominika, pod wpływem wiatru, deszczu i złej prognozy na kolejne 3 dni, już chcą zmieniać plan i jechac do Danii. Ale nie dajemy się z Cyprianem i trzymamy się planu, kierunek Sztokholm i Finlandia!
Spimy niedaleko Kalmar, ładny camp site, ale trochę.. zalany, bo w tym regionie nawiał wiatr i.. podniósł poziom morza Bałtyckiego o pół metra. Pani w recepcji jest przekonana ze wiatr przestał wiać i teraz poziom będzie się obniżać. Zaufaliśmy – spimy jakieś 2m od morza. Trzeba dodać, ze Bałtyk na północy w wielu miejscach przypomina jezioro z trawa wchodząca do wody. Zasolenie bliskie zera.
Tak minęły nam pierwsze 4 dni podróży. Czekamy co dalej z tymi poziomymi deszczami.
A można wiedzieć jak nazywa się ten wypasiony camping na Olandii?
Witaj, kamping Boda Sand!