Ciekawostka z Argentyny:Mięso! Steki! Co za smak! Znana na całym swiecie argentynska wolowina – mozna sie przy niej zapomniec.. Jej tajemnica polega na bezstresowym wychowku bydła (free range beef) i bardzo niskim w porównaniu z Europa wykorzystaniem pestycydów do nawozenia pastwisk. Do tego większość bydła stacjonuje na wysokości ponad 1000m, wiec maja czyste powietrze itp.. Do Buenos przylatujemy wieczorem i udajemy sie prosto do hostelu Palermo House, rekomendowanego przez nasz przewodnik. Zajmujemy pokój na poddaszu z widokiem na miasto i super klimatem. Tomek nie moze doczekać sie argentyńskiego steka, wiec pomimo późnej godziny wychodzimy do miasta. I tu pierwsze zaskoczenie- pomimo tego ze jest niedziela, 23.00 wszystkie restauracje i knajpy sa pełne i dopiero po pól godziny udaje nam sie znaleźć stolik w lokalnej patisella. Tomek zamawia swój upragniony kawałek mięsa i butelkę bialego argentyńskiego wina. Choć wybraliśmy wino raczej z dolnej polki cenowej, to smakowalo wyśmienicie, co potwierdziło fakt, ze wina argentyńskie są po prostu pyszne:)Następnego dnia decydujemy sie na ekspresowe zwiedzanie BA autobusem bez dachu (hop on – hop off). W tym celu musimy najpierw znaleźć jego przystanek, co zajmuje nam 2 h. Jednak juz na pierwszy rzut oka widzimy, ze BA bardziej przypomina miasto Europejskie niz ktorekolwiek z widzianych miast w obu Amerykach. 4 h przejazd na górnym piętrze autokaru wycieczkowego tylko to potwierdza. Stylowe kamienice jak w Londynie, kafejki jak w Paryżu, drapacze chmur jak we Frankfurcie. 10 milionowa metropolia, ktora nie męczy wielkością, a zachwyca róznorodnoscia i wielkokulturowoscia! Na kazdym kroku jestesmy zachwyceni tym miastem i zdecydowanie stanowi ono najwieksze zaskoczenie calego naszego wyjazdu! Taki mily akcent na koniec wyjazdu.. Wieczorem udajemy sie na pokaz tanga na jednym z wielu tango shows. Decydujemy sie na pokaz organizowany w jednej z najbardziej popularnych knajp w miescie – Cafe Tortoni. Klimat miejsca jest na prawde wyjatkowy, choc sam pokaz troszke nas zawodzi. Glownie ze wzgledu na tancerzy, ktorzy nie sa juz pierwszej świeżości ( każdy rozumie jak chce:) no ale zaliczone! A po spektaklu znowu wysmienite steki i wino … :)Następnego dnia wstajemy z samego rana, aby do maksimum wykorzystac ostatnie godziny w BA. Udajemy sie do centrum miasta, gdzie robimy ostatnie zdjecia i zakupy (kupujemy argentynskie wina oczywiscie). Idziemy tez na posilek – tym razem zamiast argentynskich stekow zamiawiamy pizze..ktora okazuje sie doskonalym wyborem. Jedzenie w Buenos jest absolutnie obledne – cokolwiek gdziekolwiek zamowi sie do jedzenie, smakuje tak dobrze, ze az trudno oderwac sie od talerza Wracamy do hotelu po nasze bagaze i udajemy sie shuttlem na lotnisko. Dopiero wtedy naprawde zdajemy sobie sprawe z tego, ze jest to ostatni odcinek jaki odbywamy podczas naszej 3-miesiecznej podrozy. Szkoda nam zegnac sie z ta przygoda, choc jestesmy juz troche podekscytowani powrotem do Polski. W koncu zobaczymy sie z najbliszymi i opowiemy im o tych przygodach, ktore nie doczekaly sie publikacji na blogu;)Mamy poczucie, ze ostatnie 3 miesiace wykorzystalismy do maksimum – zobaczylismy kawal swiata, przezylismy mnostwo fascynujacych przygod, poznalismy niezwykle miejsca i ludzi, a teraz cali i zdrowi (choc troche biedniejsi) wracamy do ojczyzny..Czy bylo warto? Warto na 200%, a to co widzielismy i doswiadczylismy bedziemy milo wspominac jeszcze dluuuugo:)