Na jeden dzien przed wyjazdem udaje nam się na szczęście odebrać paszporty z ambasady Sudanu w Berlinie, gdzie wbito nam wizy Sudanskie. Cieszymy się ze odzyskaliśmy te paszporty, bo ambasada po wybuchu rewolucji przestała odbierać telefony!
Kupilismy bilety lotnicze tylko w jedna stronę do Marsa Alam na południowym wybrzeżu Egiptu. Wygodnie, bezpośrednio i tanio, bo to ostatni samolot czarterowy w tym sezonie, który z zasady ma tylko odebrać ostatnich turystów z Marsa Alam.
Na razie lecimy w siedem osób, tzn z niezastąpionymi Olga, Grześkiem i Gutkiem. Podróż zaczyna sie wesoło, bo duży Gutek juz po przylocie zamyka się niechcący w toalecie na lotnisku i zbiega się połowa lotniska żeby te drzwi otworzyć.
Taxi 10 minut i jesteśmy w hotelu. Wiecie jakim? all inclusive! Tak, raz na wiele lat zawijamy do takiego przybytku. Nazywa sie Jaz Lamaya. Nie lubimy takiej formy spędzania czasu, ale w tej okolicy nie za bardzo są inne opcje. A musimy odpocząć 4 dni, bo jesteśmy dość zmęczeni praca, dziećmi, budowami, remontami itp. I rzeczywiście spędzamy 4 dni na miejscu, wyjeżdżając tylko na 1 wycieczkę quadami na zachód slonca. Z reszta hotel jest naprawdę super. Duży, ale sprawia wrażenie kameralnego. Jest tez niski sezon, wiec obłożenie niepełne, glownie Rosjanie. Baseny, masaze, nurkowanie ze sprzętem (rafa jest kilka metrów od brzegu). Plus naprawdę dobre jedzenie. No i 30st C w dzień i 24 St C w nocy. Plus wiaterek. Idealnie!Może nawet zmienimy troche nasze podejście do all inclusive (czasami!)
Po latach udaje nam się zanurkować ze sprzętem (dzięki organizacji Grześka), ale rafa nie powala. Na jedno popołudnie wybieramy się na Quad Safari. Przejazd przez pustynie, przy zachodzącym słońcu jest oszałamiający! Dzieciaki maja frajdę z jazdy quadami. Na końcu mogą jeszcze przejechać się na wielbłądach (Gucio mówi na nie konie z górka)
Z ciekawostek: Olaf przychodzi 1. dnia i mówi ze spotkał kolegę z przedszkola Adama. Przez kolejne 2 dni nie udaje nam się na niego trafić i nawet mówimy Olafowi ze to spotkanie to mu się przewidziało. Biedne dziecko w końcu uwierzyło. No i jakie jest nasze zdziwienie, jak spotykamy Adama z rodzicami w barze. Nie poznaliśmy się w Warszawie, to udało się w Marsa Alam! Mieszkają jakies 15 metrów od nas.. 🙂 ostatnia kolacja jest wesoła, bo zbieramy się w 4 rodziny.
Z innych obserwacji: poziom obsługi jest wysoki, czego nie spodziewaliśmy się po Egipcie.
Z innych obserwacji 2: zawsze mówimy ze Polska jest w złej strefie czasowej, tzn powinnismy mieć czas co najmniej o 1h do przodu. Egipt jeszcze bardziej jest w złej strefie czasowej, jasno robi się przed 5ta rano, a ciemno już koło 17tej.
Kocham Egipt <3 Wracam tam jak tylko mogę wakacje last minute egipt