Kartagena, Kolumbia 13 marca 2016

Po przyjeźdze z Santa Marty pospiesznie logujemy się w naszym boutique hotelu i udajemy się na kolację do historycznego centrum Kartageny. Przez kolejne 2 noce śpimy w pięknej willi tuż za murami starego miasta, z ogromnym tarasem i widokiem na morze.. Gdzie ciagle wieje!

Kartagena robi na nas ogromne wrażenie! Stare miasto otoczone jest wysokimi murami, wybudowanymi aby chronić miasto przed najazdem piratów do kilku „wizityach” m.in Francisa Drake’a. Same mury były budowane aż 200 lat! To co widzimy po ich przekroczeniu to prawdziwa perła Ameryki Południowej – przepięknie zachowana zabudowa kolonialna z ogromnymi kolonialnymi kościołami, placami, pałacami, patiami i domami z pięknymi balkonami. Przez dobrą godzinę spacerujemy bezwiednie, nie mogąc wyjść z podziwu! Piękne miejsce, zdecydowanie warte zobaczenia! Przez kolejne 2 dni schodzimy wzdłuż i wszerz całe stare miasto Kartageny, podziwiając kolonialną zabudowę, przyglądając się mieszkańcom miasta (stare miasto nadal tętni życiem, nie jest tylko atrakcją turystyczną jak np. Wenecja) i kosztując ulicznego jedzenia. Najlepszymi przysmakami są świeży kokos (woda i miąższ), świeży arbuz i lokalny przysmak – puszyste placuszki z masłem i serem- palce lizać! Z największych atrakcji udaje nam się zobaczyć Pałac Inkwizycji i Museo de Oro Zenu. To pierwsze to dawna siedziba Hiszpańskich Inkwizytorów. Sam budynek jest niezwykle piękny, a pałac obecnie mieści w sobie muzeum, prezentujące historię miasta, narzędzia tortur, pre-kolumbijskie naczynia i przedmioty o znaczeniu historycznym (mapy, broń, meble, dzwon). Museo de Oro Zenu posiada kolekcję figurek i innych przedmiotów ze złota i wyrobów garncarskich, wykonanych przez rdzennych mieszkańców tego regionu – plemie Zenu. Kartagenę można co prawda zwiedzać z przewodnikiem w ręku, ale jest to takie miejsce w którym najlepiej jest się po prostu zgubić 😉 Podczas pobytu jesteśmy wierni jednej restauracji – La Mulata, polecanej przez Tripadvisor i Lonely Planet jako najlepsze miejsce z pyszną kuchnią w bardzo przystępnej cenie. Faktycznie filet z ryby, z ryżem kokosowym, warzywami i chipsami platana to koszt zaledwie 25 zł , a danie smakuje wyśmienicie! Nie mówiąc juz o fantastycznej lemoniadzie kokosowej! Mniam, palce lizać!

Kolejne 2 noce przenosimy się do hotelu, położonym na wybrzeżu, 10 minut jazdy od centrum. Jak się okazuje plaże i woda nie są aż tak idealne jak na wyspach karaibskich, więc większość dnia spędzamy poza hotelem. Oprócz starego miasta, zwiedzamy jeszcze imponujacą fortyfikację Castillo de San Filipe de Barajas oraz dzielnicę Getsmani – również starą część miasta, położoną poza murami, niegdyś zamieszkiwaną przez klasę niższą, dziś równie interesującą do zobaczenia ze względu na swój osobliwy urok.

Na koniec spędzamy jeszcze zachód słońca kąpiąc się w hotelowym basenie, a wieczorem jemy pyszną kolację na balkonie podziwiając widok z IX piętra. Na bogato! Kolacja i wino jest na koszt hotelu (ze względu na reklamację zgłoszoną za remont) – i to lubimy! Piękne zakończenie naszego 2,5 miesięcznego pobytu w Ameryce Południowej. Łezka kręci się w oku na samą myśl o powrocie..

Do kolejnego razu! Czas pokaże kiedy i dokąd nas wiatr poniesie kolejnym razem..

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Inne wpisy z podróży

Santa Marta – Kolumbia nas zadziwia!

Z Chile przylatujemy do…Bogoty i dalej do Santa Marta na karaibskim wybrzeżu Kolumbii. Miejsce wybieramy z polecenia Ewy, a sam bilet lotniczy kupujemy na niecałe 24 godziny przed odlotem! Podróż mija sprawnie i bardzo szybko. Santa Marta to niewielka miejscowość, która czasy swojej świetności ma już za sobą, jednak jest… najstarszym kolonialnym miastem Ameryki Południowej, […]

Czytaj dalej

Santiago – praca, góry, słońce. I powrót? Nie do końca.. ;)

Kończy się nasza przygoda w Santiago – to były świetne dwa miesiące. Intensywne dla Tomka ze względu na pracę (długie godziny i wyjazdy), ale jednocześnie spędzone w słońcu, zwiedzaniu, czas z rodzicamu Tomka oraz Ewą (w sumie mieliśmy gości przez 5 tygodni), poznanych nowych znajomych (z pracy Tomka, Polki mieszkające w Chile oraz Macarena – […]

Czytaj dalej

Po deszczu zawsze wychodzi słońce..

W ramach ucieczki przed złą pogodą jedziemy na północ. Zatrzymujemy się na noc w Valdivii – mieście zachwalanym przez Chilijczyków. Na dzień dobry udajemy się do browaru Kunstmann – jednego z najbardziej znanych w Chile. Jednak jest tam taki tłum, ze rezygnujemy ze zwiedzania. Jest pochmurno, miasto wygląda niespecjalnie, mimo, że położone jest nad krętą […]

Czytaj dalej

Co za zmiana… Mokro.. Jeziora w Chile.

Chcemy maksymalnie wykorzystać czas, więc po długich dyskusjach czy jechać do Patagonii czy do Krainy Wielkich Jezior wybieramy to 2. Na Patagonie Olaf jest jeszcze za mały i nie wytrzyma trekkingu trwającego 2-3 dni przy temperaturach w okolicach 0-10 stopni C. Przylatujemy zatem do Puerto Montt i… jesteśmy zaskoczeni, bo pada i jest zimno – […]

Czytaj dalej

Wyspa Wielkanocna – Rapa Nui – marzenia się spełniają!

Jednym z głównych punktów naszego pobytu w Chile jest odwiedzenie Wyspy Wielkanocnej – marzenie z dzieciństwa miejsca tak bardzo oddalonego i jednocześnie mistycznego, inspirowanego Filmem z 1994 pod tytułem Rapa Nui. Ewa dołącza do nas na ponad 2 tygodnie w Chile i dzień po jej przyjeździe i hucznych obchodach 1. Urodzin Olafka wylatujemy do stolicy […]

Czytaj dalej

Atacama – Pustynia gwiazd, flamingów i wulkanów

Na Atacame lecimy osobno – Agata z Olafem i rodzicami leca w piatek rano, a Tomek dolatuje wieczorem po pracy. Po przylocie, jeszcze na lotnisku w Calamie wypożyczamy auto- Mitsubishi L200 pickup- cala procedura trwa ponad 1,5 godziny i doprowadza nas do goraczki! Na szczęście Olaf dostaje otelik za darmo do tej czerwonej ciężarówki. W […]

Czytaj dalej

Chilijskie wina i artystyczny nieład w Valparaiso

Agata i Olaf w miłym towarzystwie rodziców Tomka udaje się w regionie winnic – Casablanca Valley, położonej w połowie drogi między Santiago a Valparaiso (nadmorską miejscowościa). Region ten słynie z produkcji win – Chardonnay, Sauvignon Blancs and Pinots. W sumie odwiedzamy dwie winnice- Emiliana, która słynie z produkcji win organicznych oraz Indomita – przepięknie połozonej […]

Czytaj dalej

Garnki i wodospady

Pierwszy weekend po przyjeździe Tomka rodzicow decydujemy sie spędzić w okolicach Santiago. W sobotę po śniadaniu i naszej przeprowadzce do nowego (jakże fajnego!) domu jedziemy do miejscowości Pomaire, która słynie z produkcji wyrobów glinianych, głownie naczyń. Wzdłuż urokliwej uliczki koncentruja sie nie tylko sklepiki sprzedające gliniane towary, ale również knajpy z tradycyjnymi specjalnościami kuchni chilijskiej. […]

Czytaj dalej

Nowy Dom – Santiago

Do Santiago lecimy z Meksyku przez Paname. Zatrzymujemy sie w hotelu „W”, który staje sie naszym domem przez kolejne 3 tygodnie. Hotel znajduje sie w finansowej dzielnicy miasta , Las Condes, przez miejscowych zwanej Sanhattanem (tutejszy Manhattan). Dzielnica jest bardzo nowoczesna, poza biurowcami, znajdują sie tu tez liczne apartamentowce, ciekawe knajpy i restauracje. Widac tu […]

Czytaj dalej
Back to top