Po przyjeźdze z Santa Marty pospiesznie logujemy się w naszym boutique hotelu i udajemy się na kolację do historycznego centrum Kartageny. Przez kolejne 2 noce śpimy w pięknej willi tuż za murami starego miasta, z ogromnym tarasem i widokiem na morze.. Gdzie ciagle wieje!
Kartagena robi na nas ogromne wrażenie! Stare miasto otoczone jest wysokimi murami, wybudowanymi aby chronić miasto przed najazdem piratów do kilku „wizityach” m.in Francisa Drake’a. Same mury były budowane aż 200 lat! To co widzimy po ich przekroczeniu to prawdziwa perła Ameryki Południowej – przepięknie zachowana zabudowa kolonialna z ogromnymi kolonialnymi kościołami, placami, pałacami, patiami i domami z pięknymi balkonami. Przez dobrą godzinę spacerujemy bezwiednie, nie mogąc wyjść z podziwu! Piękne miejsce, zdecydowanie warte zobaczenia! Przez kolejne 2 dni schodzimy wzdłuż i wszerz całe stare miasto Kartageny, podziwiając kolonialną zabudowę, przyglądając się mieszkańcom miasta (stare miasto nadal tętni życiem, nie jest tylko atrakcją turystyczną jak np. Wenecja) i kosztując ulicznego jedzenia. Najlepszymi przysmakami są świeży kokos (woda i miąższ), świeży arbuz i lokalny przysmak – puszyste placuszki z masłem i serem- palce lizać! Z największych atrakcji udaje nam się zobaczyć Pałac Inkwizycji i Museo de Oro Zenu. To pierwsze to dawna siedziba Hiszpańskich Inkwizytorów. Sam budynek jest niezwykle piękny, a pałac obecnie mieści w sobie muzeum, prezentujące historię miasta, narzędzia tortur, pre-kolumbijskie naczynia i przedmioty o znaczeniu historycznym (mapy, broń, meble, dzwon). Museo de Oro Zenu posiada kolekcję figurek i innych przedmiotów ze złota i wyrobów garncarskich, wykonanych przez rdzennych mieszkańców tego regionu – plemie Zenu. Kartagenę można co prawda zwiedzać z przewodnikiem w ręku, ale jest to takie miejsce w którym najlepiej jest się po prostu zgubić 😉 Podczas pobytu jesteśmy wierni jednej restauracji – La Mulata, polecanej przez Tripadvisor i Lonely Planet jako najlepsze miejsce z pyszną kuchnią w bardzo przystępnej cenie. Faktycznie filet z ryby, z ryżem kokosowym, warzywami i chipsami platana to koszt zaledwie 25 zł , a danie smakuje wyśmienicie! Nie mówiąc juz o fantastycznej lemoniadzie kokosowej! Mniam, palce lizać!
Kolejne 2 noce przenosimy się do hotelu, położonym na wybrzeżu, 10 minut jazdy od centrum. Jak się okazuje plaże i woda nie są aż tak idealne jak na wyspach karaibskich, więc większość dnia spędzamy poza hotelem. Oprócz starego miasta, zwiedzamy jeszcze imponujacą fortyfikację Castillo de San Filipe de Barajas oraz dzielnicę Getsmani – również starą część miasta, położoną poza murami, niegdyś zamieszkiwaną przez klasę niższą, dziś równie interesującą do zobaczenia ze względu na swój osobliwy urok.
Na koniec spędzamy jeszcze zachód słońca kąpiąc się w hotelowym basenie, a wieczorem jemy pyszną kolację na balkonie podziwiając widok z IX piętra. Na bogato! Kolacja i wino jest na koszt hotelu (ze względu na reklamację zgłoszoną za remont) – i to lubimy! Piękne zakończenie naszego 2,5 miesięcznego pobytu w Ameryce Południowej. Łezka kręci się w oku na samą myśl o powrocie..
Do kolejnego razu! Czas pokaże kiedy i dokąd nas wiatr poniesie kolejnym razem..