Pucón, Chile 1 marca 2016

W ramach ucieczki przed złą pogodą jedziemy na północ. Zatrzymujemy się na noc w Valdivii – mieście zachwalanym przez Chilijczyków. Na dzień dobry udajemy się do browaru Kunstmann – jednego z najbardziej znanych w Chile. Jednak jest tam taki tłum, ze rezygnujemy ze zwiedzania. Jest pochmurno, miasto wygląda niespecjalnie, mimo, że położone jest nad krętą rzeką. Jemy obiad w restauracji urządzonej w starej willi – niby klimatycznie, ale czekamy na posiłek 1.5h i jedzenie jest średnie. Zła pasja z wcześniejszych dni trwa w najlepsze..

W końcu docieramy na noc do wynajętego Cabanas – klimatycznego, drewnianego domku niedaleko centrum (korzystamy tutaj z airbnb). Z domku podziwiamy pokaz sztucznych ogni – zupełnie przypadkowo trafiamy na obchody rocznicy 500-lecia powołania miasta i najważniejszą imprezę w roku. Rozpalamy ognisko w domowej „kozie” i jest przyjemnie ciepło.
Rano budzimy się i jest… bezchmurnie. Miasto wygląda zupełnie inaczej w słońcu. Na wybrzeżu w samym centrum wygrzewają się.. lwy morskie! Dość niespotykany widok w centrum miasta! Pijemy dobrą kawę i w drodze powrotnej spotykamy kolege Tomka z pracy z żoną i dzieckiem. Świat jest mały!

Z Valdivii jedziemy do mekki sportów ekstremalnych – Pucon. Jest to analogia do Queenstown w Nowej Zelandii – wyjazd tam okaże się najlepsza decyzją wyjazdu. Po drodze podziwiamy w końcu piękne widoki, w tym zbliżając się do Pucon – wulkan Villarica dominujący nad miastem olbrzym, z którego wydobywa się dym. Wulkan na prawie idealny kształt stożka. Miasteczko Pucon położone jest nad pięknym jeziorem. Humory dopisują. Ewa z Tomkiem, po zjedzeniu dobrego lunchu nie mogą się oprzeć i decydują się dołączyć do wyprawy na wulkan, która ma miejsce następnego dnia. Góra ma niecałe 2900m, podejście zaczyna się na 1400m.
Nocleg w klimatycznym hotelu – trochę głośno od ulicy. I co za różnica temperatur – w dzień ponad 30st C, w nocy zaledwie 6st C.
Rano Tomek z Ewą wstają o 5:30 i już o 6tej dołączają do wyprawy na wulkan Villarica. Podejście rozpoczyna się bardzo dynamicznie, mniej więcej w połowie drogi trzeba założyć raki i w akcję wchodzą czekany – góra pokryta jest lodowcem i wspinaczka odbywa się po dość stromym zboczu. Do szczytu dochodzą koło 13tej, po 5ciu godzinach intensywnego podejścia. Widok zabiera dech w piersiach! Widac Pucon, jezioro i okoliczne wulkany. Jednocześnie stoimy na krawędzi wulkanu, który dymi i wyrzuca kawałki lawy. W Europie taka atrakcja byłaby nie do pomyślenia – z tak bliskim podejściem do krawędzi bez żadnych barierek! Na szczęście jesteśmy w Ameryce Południowej…

Zejście do już inna bajka. Zakładamy specjalne maty, wyciągamy jabłuszka i mkniemy na tyłkach 1 kilometr w pionie w dół po zboczu aktywnego wulkanu! Zjeżdzający wcześniej z góry wytyczyli coś w rodzaju krętej rynny o długości kilku kilometrów, która pozwala nam dojechać do granicy śniegu. Zjazd zajmuje kilkadziesiąt minut vs wyczerpujące podejście trwające 5h. Tomek przypomina sobie wyprawę w Armenii z podobnymi proporcjami czasowymi z podejściem na 4 tysiące metrów z nartami i zjazdem w dół po nienaruszonym puchu..

Wyczerpani, ale szczęśliwi Ewa z Tomkiem dołączają do Agaty i Olafka kolo 16tej. Mycie się, obiad i podziwianie zachodu słońca nad jeziorem. Piękny dzień!

Rano znowu podbudka o 5:30, wyjazd 6:30 – do przejechania 350 km do Puerto Montt, żeby zdążyc na samolot do Santiago. Po drodze zaplanowaliśmy jeszcze wpaść do Puerto Varas, żeby zobaczyć widok na wulkan, ale po drodze… psuje się pogoda i w Puerto Varas nisko wiszą chmury. Dopinamy jednak swego, bo rezerwujemy miejsca w samolocie, które pozwalają nam oglądać wulkany i wszystkie miasta, w tym Puerto Varas oraz Pucon i Villarica.

Rekomendacje:
W Pucon
Polecamy serdecznie Biuro: VolcAn Villarrica, na Avda O’Higgins 555 Local 1 – swietna obsługa i profesjonalni przewodnicy, 75 tyś. CLF / osobę (nieco ponad 100 USD)
Hotel Malalhue, 130 USD/ dobę – fajny, ale pokoje od ogrodu

Komentarze

    Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    Inne wpisy z podróży

    Co za Kartagena!

    Po przyjeźdze z Santa Marty pospiesznie logujemy się w naszym boutique hotelu i udajemy się na kolację do historycznego centrum Kartageny. Przez kolejne 2 noce śpimy w pięknej willi tuż za murami starego miasta, z ogromnym tarasem i widokiem na morze.. Gdzie ciagle wieje! Kartagena robi na nas ogromne wrażenie! Stare miasto otoczone jest wysokimi […]

    Czytaj dalej

    Santa Marta – Kolumbia nas zadziwia!

    Z Chile przylatujemy do…Bogoty i dalej do Santa Marta na karaibskim wybrzeżu Kolumbii. Miejsce wybieramy z polecenia Ewy, a sam bilet lotniczy kupujemy na niecałe 24 godziny przed odlotem! Podróż mija sprawnie i bardzo szybko. Santa Marta to niewielka miejscowość, która czasy swojej świetności ma już za sobą, jednak jest… najstarszym kolonialnym miastem Ameryki Południowej, […]

    Czytaj dalej

    Santiago – praca, góry, słońce. I powrót? Nie do końca.. ;)

    Kończy się nasza przygoda w Santiago – to były świetne dwa miesiące. Intensywne dla Tomka ze względu na pracę (długie godziny i wyjazdy), ale jednocześnie spędzone w słońcu, zwiedzaniu, czas z rodzicamu Tomka oraz Ewą (w sumie mieliśmy gości przez 5 tygodni), poznanych nowych znajomych (z pracy Tomka, Polki mieszkające w Chile oraz Macarena – […]

    Czytaj dalej

    Co za zmiana… Mokro.. Jeziora w Chile.

    Chcemy maksymalnie wykorzystać czas, więc po długich dyskusjach czy jechać do Patagonii czy do Krainy Wielkich Jezior wybieramy to 2. Na Patagonie Olaf jest jeszcze za mały i nie wytrzyma trekkingu trwającego 2-3 dni przy temperaturach w okolicach 0-10 stopni C. Przylatujemy zatem do Puerto Montt i… jesteśmy zaskoczeni, bo pada i jest zimno – […]

    Czytaj dalej

    Wyspa Wielkanocna – Rapa Nui – marzenia się spełniają!

    Jednym z głównych punktów naszego pobytu w Chile jest odwiedzenie Wyspy Wielkanocnej – marzenie z dzieciństwa miejsca tak bardzo oddalonego i jednocześnie mistycznego, inspirowanego Filmem z 1994 pod tytułem Rapa Nui. Ewa dołącza do nas na ponad 2 tygodnie w Chile i dzień po jej przyjeździe i hucznych obchodach 1. Urodzin Olafka wylatujemy do stolicy […]

    Czytaj dalej

    Atacama – Pustynia gwiazd, flamingów i wulkanów

    Na Atacame lecimy osobno – Agata z Olafem i rodzicami leca w piatek rano, a Tomek dolatuje wieczorem po pracy. Po przylocie, jeszcze na lotnisku w Calamie wypożyczamy auto- Mitsubishi L200 pickup- cala procedura trwa ponad 1,5 godziny i doprowadza nas do goraczki! Na szczęście Olaf dostaje otelik za darmo do tej czerwonej ciężarówki. W […]

    Czytaj dalej

    Chilijskie wina i artystyczny nieład w Valparaiso

    Agata i Olaf w miłym towarzystwie rodziców Tomka udaje się w regionie winnic – Casablanca Valley, położonej w połowie drogi między Santiago a Valparaiso (nadmorską miejscowościa). Region ten słynie z produkcji win – Chardonnay, Sauvignon Blancs and Pinots. W sumie odwiedzamy dwie winnice- Emiliana, która słynie z produkcji win organicznych oraz Indomita – przepięknie połozonej […]

    Czytaj dalej

    Garnki i wodospady

    Pierwszy weekend po przyjeździe Tomka rodzicow decydujemy sie spędzić w okolicach Santiago. W sobotę po śniadaniu i naszej przeprowadzce do nowego (jakże fajnego!) domu jedziemy do miejscowości Pomaire, która słynie z produkcji wyrobów glinianych, głownie naczyń. Wzdłuż urokliwej uliczki koncentruja sie nie tylko sklepiki sprzedające gliniane towary, ale również knajpy z tradycyjnymi specjalnościami kuchni chilijskiej. […]

    Czytaj dalej

    Nowy Dom – Santiago

    Do Santiago lecimy z Meksyku przez Paname. Zatrzymujemy sie w hotelu „W”, który staje sie naszym domem przez kolejne 3 tygodnie. Hotel znajduje sie w finansowej dzielnicy miasta , Las Condes, przez miejscowych zwanej Sanhattanem (tutejszy Manhattan). Dzielnica jest bardzo nowoczesna, poza biurowcami, znajdują sie tu tez liczne apartamentowce, ciekawe knajpy i restauracje. Widac tu […]

    Czytaj dalej
    Back to top