Swakopmund, Namibia 25 listopada 2017

W czwartek rano wstajemy, z domków naszego lodge rozprzestrzenia się kapitalny widok na step!
Ruszamy w drogę po śniadaniu, przekraczamy zwrotnik Koziorożca (jesteśmy coraz bliżej Polski 😉 po 2h dojeżdzamy do Swakopmund – jednego z większych miast w Namibii gdzie planujemy spędzić 2 noce. Niecałe 30km wcześniej znajduje się Walvis Bay – miasto portowe, które dopiero w roku 1994 RPA przekazało do Namibii.

Swakopmund to meeka sportów outdorowych w Namibii. Aranżujemy kilka atrakcji, zaczynamy od lotu awiontetka nad pustynią i wzdłuż wybrzeża. Jest piękna pogoda (i w końcu trochę chłodniej nad morzem), więc decydujemy się na 1h lot. Widząc samolot na malutkim lotnisku, Olaf jest podekscytowany, a Gucio śpi 😉

Cessna 210 po starcie zabiera nas nad pustynię – bezkresne piaski robią zupełnie inne wrażenie z powietrza niż z poziomu ziemi. Potem widzimy jak pustynia bezpośrednio opada do morza – zółtosć walczy z niebieskością, poprzecinaną wrakami statków i kropkami tysięcy hałaśliwych fok. Wracając widzimy jeszcze kopalnie soli mieniące się różnymi odcieniami różu i czerwieni. Lot trwa godzinę, i nie żałujemy ani jednej jego minuty!

Wieczorem idziemy na obiad obfitujący w owoce morza w jednej z poleconych lokalnych knajpek. Wina nie brakuje, a lokalne ostrygi są najlepszymi jakie jedliśmy 😉

Następnego dnia rano wstajemy dość wcześnie – temperatura jest dużo niższa i ocean spowity jest mgłą. A my wypływamy na rejs.. Już na początku na naszą łódź wsiada nieduża foczka, która kapitan i jego pomocnik karmia rybami. W międzyczasie przylatują też pelikany (jeden z nich to Lady Gaga), które chętnie zaglądają do kabiny i dają się dotykać przez ludzi. Wkrótce potem kapitan zabiera nas do na długą lagunę, na której jest… 2 miliony fok! Przełom listopada i grudnia to okres kiedy rodzą się młode i jest tam ekstremalnie hałaśliwie. Pogoda przejaśnia się, a kapitan i jego pomocnik podają nam na pokładzie swieże ostrygi oraz przekąski z winem. Kapitam mówi z lokalnym akcentem i wygląda na prawdziwego wilka morskiego (pewnie ze 150kg wagi, i wielka broda). Dobry początek dnia!

Popołudniu Agata z Ola, Grześkiem i Mirkiem jadą na pustynie zjeżdzać na.. desce snowboardingowej i płycie pilśniowej 😉 O ile sand boarding jest podobny do tego na śniegu, o tyle do zjazdu na płycie trzeba się przyzwyczaić- leży się na niej na brzuchu, przód deski trzyma się zgięty i steruje się i hamuje wkładajac stopy w piasek. Okazuje się że na bardziej stromych wydmach osiągamy prędkość ponad 50 km/ godz! Jest adrenalina i zabawa, jedyną trudnością jest to, że po każdym zjeździe trzeba wzpiąć się na szczyt wydmy. Mamy szczęście z pogodę –jest słońce i stosunkowo niewielki wiatr, więc zjeżdzanie po wydmach to przyjemność i niezwykłe doświadczenie. Gorąco polecamy!

Wieczorem idziemy do portugalskiej knajpki, ryby i ostrygi dominują.

Następnego dnia rano po zrobieniu zakupów (w SuperSpar 😉 jedziemy zobaczyć z bliska ogromną kolonię fok (100 tysięcy). Jakze jesteśmy zaskoczeni, gdy po otwarciu drzwi Land rovera uderza nas odór odchodów i rozkladajacych się ciał. 100 tysięcy fok robi dobrze pod siebie, a obecny sezon porodów powoduje, że na plaży znajduje się sporo małych które zostały odseparwane od matki i zginęły. Osobiscie mamy przyjemność trafić na poród (ciąża u fok trwa 9 miesięcy) jednej z fok przy drewnianym spacerniaku. Ogromny hałas i odór powodują, że dość szybko opuszczamy zatokę. Mimo wszystko, widok takiej ogromnej masy fok z tak bliska jest piorunujący!

Wieczorem dojeżdzamy do kampu położonego u stóp Spitzkoppe – nabijskiego Matterhornu. Góra robi wrażenie, a my na zachód słońca wdrapujemy się na pobliskie górki. Zachód jest wręcz filmowy, a butelka dobrego wina smakuje jeszcze lepiej na zboczu z widokiem. Wieczorem nasz kierowca i jego pomocnik przygotowują wyborny obiad (świeża sałataka, stek i ziemniaki) na stepie – jest goracy wieczór i rozmowy toczą się do późnej nocy. Ziema jest tak nagrzana, że w namiocie wydaje się jakby podłoga była elektrycznie podgrzewana 😉

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Inne wpisy z podróży

Podsumowanie

Podsumowanie wyjazdu i kilka wskazówek praktycznych. Plus dokąd teraz? KARTKA dla zwycięzcy!Jesteśmy z powrotem. Tomek już zdązył na 2 dni polecieć zawodowo do Kazachstanu gdzie było -24st C, wiec spora amplituda temperatur, a teraz jestesmy na nartach. Minione 3.5 tygodnia odchodzi we wspomnienia, ale za to jakie!Dla Olafa 7 nowych krajów, dla Agaty 6 było […]

Czytaj dalej

Seszelski chill

Lądujemy na Szeszelach – przy wyjściu z samolotu uderza nas to jakże przyjemne, ciepłe i wilgotne powietrze. Okazuje się, że nie doleciało nasze nosidło dla Olafa – zdezorientowane Panie wymagają dużo wyjaśnień żeby zrozumieć jak takie nosidło wygląda..Wypożyczamy auto i jedziemy w stronę naszego noclegu, zarezerwowanego rano w Etiopii. To willa położona na północy głównej […]

Czytaj dalej

Podróż na Seszele: RPA i Etiopia

Na Seszele lecimy przez Johannesburg i Etiopie. Lot do Johannesburga trwa niecałe 2h. Po wyladowaniu jeseśmy w szoku, bo pomimo zaczynajacego się lata temepratura to 15 st C i leje deszcz. W jego strugach jedziemy spotkac się z nasza koleżanką Natalią, z która zjadamy obiad i potem jeszcze dojadamy pizza u niej w domu :)) […]

Czytaj dalej

Basen Diabła – Devils Pool

Do Zambii wybieramy się w celu wykonania jednej konkretnej atrakcji: kapiel w Devils Pool (basen diabła), czyli małym naturalnym basenie na krawędzi wodospadów Wiktorii. Tomek zgłasza się na ochotnika jako ten, który zostanie z dziećmi! Przekraczamy granicę między Zimbabwe i Zambią ponad stuletnim mostem, z którego można wykonać jeden z wyzszych skoków bungee na świecie. […]

Czytaj dalej

Zimbabwe!

Do Zimbabwe wjeżdzamy rano. Na granicy rozstajemy się z naszym Land Cruiserem oraz kierowcą Erastusem – W Zimbabwe przejmuje nas lokalna agencja. Przekroczenie granicy troche się nam przedłuża, ponieważ kierowca, który miał nas odebrać czekał na nas.. w naszym hotelu w Botswanie. Ale wszystko jest w African time, wiec bez stresu! Po 1h jazdy do […]

Czytaj dalej

Wodna Botswana

Do Botswany wjeżdzamy pełni oczekiwań, poniważ spodziewamy się zobaczyć nature zgoła przeciwną do tego co widzieliśmy w Namibii. Nasze atrakcje w Botswanie są powiązane z wodą i zyciem dookoła niej. Docieramy do lodga, który nasz kierowca Erastus określa jako najbardziej luksowy na naszej trasie (Chobe Safari Lodge). Erastus ma jednak chyba inne pojecie luksusu, ponieważ […]

Czytaj dalej

Zielona Namibia

Tego dnia mamy do przejechania największy dystans podczas tego urlopu-ponad 600 km. Droga jest bardzo dobra (asfaltowa), nie ma praktycznie ruchu i nie ma na niej praktycznie żadnego zakrętu! Po drodze odwiedzamy jeszcze Meteoryt Hoba – największy meteoryt na ziemi!!! Wazy 60 ton, ma niecale 3x3x2m i przylecial do nas 80 tysiecy lat temu. W […]

Czytaj dalej

Park Narodowy Etosha – Afryka Dzika!

Zapowiada sie bardzo upalny dzien. Jedziemy w glab ladu i zamiast chlodnego, oceanicznego powietrza jest gorace nadciagajace z pustynnego ladu. Poranek spedzamy w samochodzie i mamy przymusowy przystanek z powodu zlapanej gumy! Przy prędkości 100km / h trzeba uważać, ale nasz kierowca Erastus wie co robi, a opony mimo że nowe, przebijają się na szutrowych […]

Czytaj dalej

Namibia welcome to!

W Namibii ladujemy przed południem. 10 godzinny lot z Qataru lot mija ok, jesteśmy w miarę wyspani, ale jedzenie w Qatar Airways pozostawia dużo do życzenia.. Na lotnisku mamy 1.5h oczekiwania do przylotu Mirka oraz Grzesia, Oli i 14 miesięcznego Gustawa. W międzyczasie ogarniamy kartę do internetu oraz chcemy podlączyć się do WiFi w lokalnej […]

Czytaj dalej

Katar = jak Dubaj?

Qatar = jak Dubaj? Do Kataru przylatujemy okolo polnocy. Szybko przechodzimy odprawe, odbieramy bagaż (prawie wszyscy pasażerowie z Warszawy byli tranzytowi) i.. jakże przyjemne jest to uderzenie przyjemnego ciepłego powietrza! Po kilku próbach (mimo póżnej godziny lotnisko jest pełne ludzi) łapiemy naszego Ubera i jedziemy do hotelu. W związku z izolacją Qataru od pozostałych Państw […]

Czytaj dalej

Wylatujemy!

Kilka miesiecy planowania i przygotowan i wylatujemy 😉Plan jest nastepujacy: Lecimy do Qataru w sobotę, gdzie spędzamy cala niedziele. W nocy z niedzieli na poniedzialek wylatujemy do Windhoek w Namibii. Tam spotykamy sie z Mirkiem, Ola, Grzesiem oraz poltorarocznym Guciem. Bedzie nas zatem 5 dorosłych i 2 dzieci. I jedziemy przez 17 dni przez główne […]

Czytaj dalej
Back to top