Doha, Katar 20 listopada 2017

Qatar = jak Dubaj?

Do Kataru przylatujemy okolo polnocy. Szybko przechodzimy odprawe, odbieramy bagaż (prawie wszyscy pasażerowie z Warszawy byli tranzytowi) i.. jakże przyjemne jest to uderzenie przyjemnego ciepłego powietrza!

Po kilku próbach (mimo póżnej godziny lotnisko jest pełne ludzi) łapiemy naszego Ubera i jedziemy do hotelu. W związku z izolacją Qataru od pozostałych Państw Zatoki Perskiej (brak bezpośrednich lotów, załamanie turystki), linie lotnicze zapewniają 5 gwiazdkowy hotel w przypadku stopoveru w Qatarze. Korzystamy z tej okazji (podobnie będzie w drodze powrotnej ;), w celu zwiedzania, ale też rozbija to dosć uciążliwą podróż na 2 krótsze.

Hotel nas bardzo pozytywnie zaskakuje, w stylu typowo blisko-wschodnim, z wystawnym szykiem i przede wszystkim w samym centrum, w Souq, czyli tradycyjnym placu targowym, a teraz miejscu spotkań.

Rano śpimy do poźna, ale koło 13tej, zgodnie z rekomendacją Magdy mieszkającej w Qatarze i Lukasza tam pracujacego (którym za rekomendacje dziękujemy!) idziemy do MIA – Museum of Islamic Arts – muzeum sztuki islamskiej. Umieszczone w okazałym budynku, z kapitalmym widokiem na dzielnice biznesową. Muzeum w przystępny, nieskomplikowany sposób pokazuje rózne eksponaty związane ze sztuką i zyćiem codziennym muzułmanów z obszarów Afryki i Azji. Ciekawym eskponatem są dywany z XV i XVI w. które inspirowane są stylem… polskim!

Po 2h pobycie w muzeum udajemy się na private tour po Souq – miejscu handlowym. Jest dużo bardziej autentyczne niż w Dubaju i bardziej przypomina Grand Bazaar w Istambule. Imponujaco prezentuje się sektor handlu sokołami (jest to popularne hobby w Qatarze i znajduje się tutaj jedyny na świecie szpital dla sokołów!). Odwiedzamy też stajnie książęce (tak, w samym centrum miasta!), hodowle wielblądów księcia oraz sekcje handlu ubraniami, pamiątkami i złotem. To wszystko przeplatane knajpkami z jedzeniem i sziszą. Kapitalnie!

Wieczorem jedziemy jeszcze odwiedzić Katara – miejsce spotkań kulturalnych, gdzie znajduje szereg amfiteatrów, a także przystępna plaża. Wygląda fajnie, ale niekoniecznie jest super lively w niedziele wieczorem (niedziela to jak poniedziałek w Europie). Wracając przejeżdzamy jeszcze przez dzielnicę biznesową, gdzie prawie każdy z budynków ma unikalny design, może śmiało konkurowac z Dubajem!

Wylot mamy o 3 nad ranem następnego dnia, więc z hotelu wyjeżdzamy kolo 1szej. Wieczorem pisze do nas kolega ze studiów Grzesiek z rodzina, którzy lecą z Edynburga do Tajlandii przez Katar i okazuje się, że nasze samoloty odlatują praktycznie o tej samej godzinie z bramek obok siebie 😉 Co za zbieg okolicznosci, nasze dzieci spotykaja się po raz 1. (corka Grzeska i Lisi ma 9 miesięcy). Stwierdzamy, ze nawet jakbysmy nie wiadomo jak planowali spotkanie, to nie udalo by nam się tak zaplanowac lotow!
Wylatujemy z Kataru pod wrażeniem, zrobił wrażenie mniej szpanerskiego niż Dubaj, bardziej naturalnego i otwartego kraju. Jedyny minus to…. kompletny absentyizm 😉

Do zobaczenia w Namibii!

Komentarze

    Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    Inne wpisy z podróży

    Podsumowanie

    Podsumowanie wyjazdu i kilka wskazówek praktycznych. Plus dokąd teraz? KARTKA dla zwycięzcy!Jesteśmy z powrotem. Tomek już zdązył na 2 dni polecieć zawodowo do Kazachstanu gdzie było -24st C, wiec spora amplituda temperatur, a teraz jestesmy na nartach. Minione 3.5 tygodnia odchodzi we wspomnienia, ale za to jakie!Dla Olafa 7 nowych krajów, dla Agaty 6 było […]

    Czytaj dalej

    Seszelski chill

    Lądujemy na Szeszelach – przy wyjściu z samolotu uderza nas to jakże przyjemne, ciepłe i wilgotne powietrze. Okazuje się, że nie doleciało nasze nosidło dla Olafa – zdezorientowane Panie wymagają dużo wyjaśnień żeby zrozumieć jak takie nosidło wygląda..Wypożyczamy auto i jedziemy w stronę naszego noclegu, zarezerwowanego rano w Etiopii. To willa położona na północy głównej […]

    Czytaj dalej

    Podróż na Seszele: RPA i Etiopia

    Na Seszele lecimy przez Johannesburg i Etiopie. Lot do Johannesburga trwa niecałe 2h. Po wyladowaniu jeseśmy w szoku, bo pomimo zaczynajacego się lata temepratura to 15 st C i leje deszcz. W jego strugach jedziemy spotkac się z nasza koleżanką Natalią, z która zjadamy obiad i potem jeszcze dojadamy pizza u niej w domu :)) […]

    Czytaj dalej

    Basen Diabła – Devils Pool

    Do Zambii wybieramy się w celu wykonania jednej konkretnej atrakcji: kapiel w Devils Pool (basen diabła), czyli małym naturalnym basenie na krawędzi wodospadów Wiktorii. Tomek zgłasza się na ochotnika jako ten, który zostanie z dziećmi! Przekraczamy granicę między Zimbabwe i Zambią ponad stuletnim mostem, z którego można wykonać jeden z wyzszych skoków bungee na świecie. […]

    Czytaj dalej

    Zimbabwe!

    Do Zimbabwe wjeżdzamy rano. Na granicy rozstajemy się z naszym Land Cruiserem oraz kierowcą Erastusem – W Zimbabwe przejmuje nas lokalna agencja. Przekroczenie granicy troche się nam przedłuża, ponieważ kierowca, który miał nas odebrać czekał na nas.. w naszym hotelu w Botswanie. Ale wszystko jest w African time, wiec bez stresu! Po 1h jazdy do […]

    Czytaj dalej

    Wodna Botswana

    Do Botswany wjeżdzamy pełni oczekiwań, poniważ spodziewamy się zobaczyć nature zgoła przeciwną do tego co widzieliśmy w Namibii. Nasze atrakcje w Botswanie są powiązane z wodą i zyciem dookoła niej. Docieramy do lodga, który nasz kierowca Erastus określa jako najbardziej luksowy na naszej trasie (Chobe Safari Lodge). Erastus ma jednak chyba inne pojecie luksusu, ponieważ […]

    Czytaj dalej

    Zielona Namibia

    Tego dnia mamy do przejechania największy dystans podczas tego urlopu-ponad 600 km. Droga jest bardzo dobra (asfaltowa), nie ma praktycznie ruchu i nie ma na niej praktycznie żadnego zakrętu! Po drodze odwiedzamy jeszcze Meteoryt Hoba – największy meteoryt na ziemi!!! Wazy 60 ton, ma niecale 3x3x2m i przylecial do nas 80 tysiecy lat temu. W […]

    Czytaj dalej

    Park Narodowy Etosha – Afryka Dzika!

    Zapowiada sie bardzo upalny dzien. Jedziemy w glab ladu i zamiast chlodnego, oceanicznego powietrza jest gorace nadciagajace z pustynnego ladu. Poranek spedzamy w samochodzie i mamy przymusowy przystanek z powodu zlapanej gumy! Przy prędkości 100km / h trzeba uważać, ale nasz kierowca Erastus wie co robi, a opony mimo że nowe, przebijają się na szutrowych […]

    Czytaj dalej

    Jezdzimy, plywamy, latamy i snowboardujemy ;)

    W czwartek rano wstajemy, z domków naszego lodge rozprzestrzenia się kapitalny widok na step!Ruszamy w drogę po śniadaniu, przekraczamy zwrotnik Koziorożca (jesteśmy coraz bliżej Polski 😉 po 2h dojeżdzamy do Swakopmund – jednego z większych miast w Namibii gdzie planujemy spędzić 2 noce. Niecałe 30km wcześniej znajduje się Walvis Bay – miasto portowe, które dopiero […]

    Czytaj dalej

    Namibia welcome to!

    W Namibii ladujemy przed południem. 10 godzinny lot z Qataru lot mija ok, jesteśmy w miarę wyspani, ale jedzenie w Qatar Airways pozostawia dużo do życzenia.. Na lotnisku mamy 1.5h oczekiwania do przylotu Mirka oraz Grzesia, Oli i 14 miesięcznego Gustawa. W międzyczasie ogarniamy kartę do internetu oraz chcemy podlączyć się do WiFi w lokalnej […]

    Czytaj dalej

    Wylatujemy!

    Kilka miesiecy planowania i przygotowan i wylatujemy 😉Plan jest nastepujacy: Lecimy do Qataru w sobotę, gdzie spędzamy cala niedziele. W nocy z niedzieli na poniedzialek wylatujemy do Windhoek w Namibii. Tam spotykamy sie z Mirkiem, Ola, Grzesiem oraz poltorarocznym Guciem. Bedzie nas zatem 5 dorosłych i 2 dzieci. I jedziemy przez 17 dni przez główne […]

    Czytaj dalej
    Back to top