Caprivi, Namibia 1 grudnia 2017

Tego dnia mamy do przejechania największy dystans podczas tego urlopu-ponad 600 km. Droga jest bardzo dobra (asfaltowa), nie ma praktycznie ruchu i nie ma na niej praktycznie żadnego zakrętu!

Po drodze odwiedzamy jeszcze Meteoryt Hoba – największy meteoryt na ziemi!!! Wazy 60 ton, ma niecale 3x3x2m i przylecial do nas 80 tysiecy lat temu. W znaczącej wiekszosci z zelaza i kobaltu (w sumie ponad 95%). Ciekawy okaz i co interesujące, leży pod gołym niebem i można po nim chodzic 😉

Popołudniu jesteśmy już we wschodnim Caprivi – częsci Namibii wciśniętej między Botswanę, Zimbabwe i Zambię. Dojeżdżamy do lodga położonego przy rzece Korongo. Krajobraz zmienił sie diametralnie- z pustynnego na soczyście zielony- dzięki czemu Namibia pokazała nam swoje kolejne oblicze. Życiodajna rzeka okazuje się być również domem dla hipopotamów i krokodyli. Lodge położony jest nad rozwidleniem rzeki, z tarasu i basenu rozpościera się piękny widok na zachodzące słońce. W obiekcie znajduje się spa, wiec dziewczyny jeszcze tego samego wieczoru zapisują się na masaż. Dalsza cześć wieczoru spędzamy również miło- delektując się pysznym jedzeniem i świetnym winem.

Nie mieliścmy jeszcze okazji wybrać się do lokalnej wioski, a jak może pamiętacie umyślnie nie poszliśmy do wioski Himbu, która była zbyt komercyjna. Wierciliśmy naszemu przewodnikowi Erastusowi dziurę w brzuchu, żeby zabrał nas do lokalnej wioski, gdzie nie ma nastawienie na komercję. Więc Erastus „załatwia” nam wizytę następnego dnia rano…

Wioska składa się z kilku chaotycznie porozrzucanych domostw z gliny. Jesteśmy zapowiedzianymi gośćmi, wiec mieszkańcy wioski oczekują naszego przyjścia i witają nas życzliwie. Starsza Pani z pomocą swoich licznych wnucząt przygotowuje dla nas jedzenie w tradycyjny sposób – sama robi olej, mąkę, masło orzechowe i pastę z czerwonych owoców. Olaf i Gustaw stanowią dla miejscowych dobre atrakcje! Nasza uwagę przykuwa jej młodo wyglądająca skóra na ciele (okazue się potem, że ma 72 lata), mimo, ze zdejmuje żeliwne naczynia z paleniska i przegarnia żar rękoma! Plemię ubrane jest już w „zachodnie” ubrania, natomiast wnętrza domów bardzo dalekie są od naszych standardów i robią na nas bardzo przygnębiające wrażenie. Zostawiamy sowity napiwek i wracamy do wioski.

Popołudniu przemieszczamy się o kolejne 200 km w stronę Botswany do kolejnego lodga położonego w miejscowości Kongola. Krótko po przyjeździe wyruszamy w dwugodzinny rejs po rzece, podczas którego oglądamy hipopotamy z bliska i liczne ptactwo. Miejscami przyroda przypomina nam rodzime krajobrazy z Mazur. Tylko hipopotamy przypominają nam o tym, ze jesteśmy w głębokiej Afryce.

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Inne wpisy z podróży

Podsumowanie

Podsumowanie wyjazdu i kilka wskazówek praktycznych. Plus dokąd teraz? KARTKA dla zwycięzcy!Jesteśmy z powrotem. Tomek już zdązył na 2 dni polecieć zawodowo do Kazachstanu gdzie było -24st C, wiec spora amplituda temperatur, a teraz jestesmy na nartach. Minione 3.5 tygodnia odchodzi we wspomnienia, ale za to jakie!Dla Olafa 7 nowych krajów, dla Agaty 6 było […]

Czytaj dalej

Seszelski chill

Lądujemy na Szeszelach – przy wyjściu z samolotu uderza nas to jakże przyjemne, ciepłe i wilgotne powietrze. Okazuje się, że nie doleciało nasze nosidło dla Olafa – zdezorientowane Panie wymagają dużo wyjaśnień żeby zrozumieć jak takie nosidło wygląda..Wypożyczamy auto i jedziemy w stronę naszego noclegu, zarezerwowanego rano w Etiopii. To willa położona na północy głównej […]

Czytaj dalej

Podróż na Seszele: RPA i Etiopia

Na Seszele lecimy przez Johannesburg i Etiopie. Lot do Johannesburga trwa niecałe 2h. Po wyladowaniu jeseśmy w szoku, bo pomimo zaczynajacego się lata temepratura to 15 st C i leje deszcz. W jego strugach jedziemy spotkac się z nasza koleżanką Natalią, z która zjadamy obiad i potem jeszcze dojadamy pizza u niej w domu :)) […]

Czytaj dalej

Basen Diabła – Devils Pool

Do Zambii wybieramy się w celu wykonania jednej konkretnej atrakcji: kapiel w Devils Pool (basen diabła), czyli małym naturalnym basenie na krawędzi wodospadów Wiktorii. Tomek zgłasza się na ochotnika jako ten, który zostanie z dziećmi! Przekraczamy granicę między Zimbabwe i Zambią ponad stuletnim mostem, z którego można wykonać jeden z wyzszych skoków bungee na świecie. […]

Czytaj dalej

Zimbabwe!

Do Zimbabwe wjeżdzamy rano. Na granicy rozstajemy się z naszym Land Cruiserem oraz kierowcą Erastusem – W Zimbabwe przejmuje nas lokalna agencja. Przekroczenie granicy troche się nam przedłuża, ponieważ kierowca, który miał nas odebrać czekał na nas.. w naszym hotelu w Botswanie. Ale wszystko jest w African time, wiec bez stresu! Po 1h jazdy do […]

Czytaj dalej

Wodna Botswana

Do Botswany wjeżdzamy pełni oczekiwań, poniważ spodziewamy się zobaczyć nature zgoła przeciwną do tego co widzieliśmy w Namibii. Nasze atrakcje w Botswanie są powiązane z wodą i zyciem dookoła niej. Docieramy do lodga, który nasz kierowca Erastus określa jako najbardziej luksowy na naszej trasie (Chobe Safari Lodge). Erastus ma jednak chyba inne pojecie luksusu, ponieważ […]

Czytaj dalej

Park Narodowy Etosha – Afryka Dzika!

Zapowiada sie bardzo upalny dzien. Jedziemy w glab ladu i zamiast chlodnego, oceanicznego powietrza jest gorace nadciagajace z pustynnego ladu. Poranek spedzamy w samochodzie i mamy przymusowy przystanek z powodu zlapanej gumy! Przy prędkości 100km / h trzeba uważać, ale nasz kierowca Erastus wie co robi, a opony mimo że nowe, przebijają się na szutrowych […]

Czytaj dalej

Jezdzimy, plywamy, latamy i snowboardujemy ;)

W czwartek rano wstajemy, z domków naszego lodge rozprzestrzenia się kapitalny widok na step!Ruszamy w drogę po śniadaniu, przekraczamy zwrotnik Koziorożca (jesteśmy coraz bliżej Polski 😉 po 2h dojeżdzamy do Swakopmund – jednego z większych miast w Namibii gdzie planujemy spędzić 2 noce. Niecałe 30km wcześniej znajduje się Walvis Bay – miasto portowe, które dopiero […]

Czytaj dalej

Namibia welcome to!

W Namibii ladujemy przed południem. 10 godzinny lot z Qataru lot mija ok, jesteśmy w miarę wyspani, ale jedzenie w Qatar Airways pozostawia dużo do życzenia.. Na lotnisku mamy 1.5h oczekiwania do przylotu Mirka oraz Grzesia, Oli i 14 miesięcznego Gustawa. W międzyczasie ogarniamy kartę do internetu oraz chcemy podlączyć się do WiFi w lokalnej […]

Czytaj dalej

Katar = jak Dubaj?

Qatar = jak Dubaj? Do Kataru przylatujemy okolo polnocy. Szybko przechodzimy odprawe, odbieramy bagaż (prawie wszyscy pasażerowie z Warszawy byli tranzytowi) i.. jakże przyjemne jest to uderzenie przyjemnego ciepłego powietrza! Po kilku próbach (mimo póżnej godziny lotnisko jest pełne ludzi) łapiemy naszego Ubera i jedziemy do hotelu. W związku z izolacją Qataru od pozostałych Państw […]

Czytaj dalej

Wylatujemy!

Kilka miesiecy planowania i przygotowan i wylatujemy 😉Plan jest nastepujacy: Lecimy do Qataru w sobotę, gdzie spędzamy cala niedziele. W nocy z niedzieli na poniedzialek wylatujemy do Windhoek w Namibii. Tam spotykamy sie z Mirkiem, Ola, Grzesiem oraz poltorarocznym Guciem. Bedzie nas zatem 5 dorosłych i 2 dzieci. I jedziemy przez 17 dni przez główne […]

Czytaj dalej
Back to top