Sesriem, Namibia 22 listopada 2017

W Namibii ladujemy przed południem. 10 godzinny lot z Qataru lot mija ok, jesteśmy w miarę wyspani, ale jedzenie w Qatar Airways pozostawia dużo do życzenia..

Na lotnisku mamy 1.5h oczekiwania do przylotu Mirka oraz Grzesia, Oli i 14 miesięcznego Gustawa. W międzyczasie ogarniamy kartę do internetu oraz chcemy podlączyć się do WiFi w lokalnej kanjpie, ale dowiadujemy się ze internet… się skonczył. Koniec świata 😉
Mirek, Ola i Grzesiu triumfalnie wychodzą z terminala, pojawia się nasz kierowca i zaraz potem pomykamy pustynnym 8 osobowym Land Roverem do 1. Lodge. Lotnisko znajduje się 40km od Windhoek, więc mamy okazję zobaczyć pierwsze pustynne krajobrazy. W lodgu się dekujemy, każdy w swoim domku i popołudnie i wieczór spędzamy w knajpce wypoczywając po podróży.
Następnego dnia, po duzych zakupach w SuperSpar (bo Spar to za mało) przejeżdzamy przez Windhoek. 200 tysięczne miasto robi wrażenie dość rozwiniętego i przypomina mieszanke zabudowy zachodnio amerykańskich średnich miast z domieszką niemieckiej architektury 😉

Z Windohek udajemy się na południowy zachód do Sesriem oraz Sossusvlei. To topowa destynacja w Namibii – pustynia z najwyższymi na świecie wydmami sięgającymi 300m. Jazda trwa kilka h, po drodze zatrzymujemy się m.in. w Solitaire, jedynej stacji benzynowej i sklepie w promieniu ponad 200km. Stoją tam m.in. wraki samochodów z lat 50, które doskonale konserwują się w tutejszym klimacie (opady deszczu nie przekraczają 20 mm rocznie).

Po południu docieramy do kampu w Sesriem (Sesriem Camp site) . Nasze namioty są już rozbite pod wielkim drzewem. Widok zapiera dech w piersiach! Na zachód słońca wchodzimy na niedaleką wydmę. Dzieciaki turlają się po największej piaskownicy świata, a rodzice i wujkowie delektują się wybornym winem – jest bosko, a my podziwiamy jak wydmy i doliny zanurzają się w cieniu. Wieczorem jeszcze długo konsumujemy wino, Amarulę i obowiązkowy Gin z tonikiem (przeciw malarii oczywiście!), mimo, że wstać musimy o 4:15 rano.

Po 4h snu (dla nietórych to standard 🙂 wstajemy i jedziemy kilkadziesiąt kilometrów na wschód słońca do Sossusvlei. O wschodzie slońca jako pierwsza grupa wdrapujemy się na wydmę. Widok znowu zapiera dech w piersiach, Olaf i Gustaw mimo krotkiego snu są podekscytowani, zwłaszcza jak zjeżdzamy z wydmy kilkaset metrów w dół na… tyłkach!

Jedziemy dalej wejść na jeszcze jedną wydmę i zjechac do kilkusetletniego wyschniętego parku między wydmami. Widok kompletnie surrealistyczny! Mirek na wydmę nie idzie, bo jest zmęczony (niewyspany jakiś ;)))

Wracamy do kampu koło południa, pakujemy namioty (mamy 2. Auto które wozi ekwipunek) i z przerwą na lunch w Solitaire docieramy do komfortowego lodgu Rostock Ritz położonego na zboczu wzgórza. Piękny widok na zachód słońca nad stepem, pasące się Oryxy (antylopy) oraz pomykające strusie na zawsze zostanie w naszej wyobraźni. Olaf i Gustaw mają wielką radochę z basenu, w którym się pluskają. Własciciel ma też wydzielony teren na którym mieszkają surogatki (Timur z Króla Lwa). Afryka pełną gembą – a to dopiero początek!

Komentarze

    Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    Inne wpisy z podróży

    Podsumowanie

    Podsumowanie wyjazdu i kilka wskazówek praktycznych. Plus dokąd teraz? KARTKA dla zwycięzcy!Jesteśmy z powrotem. Tomek już zdązył na 2 dni polecieć zawodowo do Kazachstanu gdzie było -24st C, wiec spora amplituda temperatur, a teraz jestesmy na nartach. Minione 3.5 tygodnia odchodzi we wspomnienia, ale za to jakie!Dla Olafa 7 nowych krajów, dla Agaty 6 było […]

    Czytaj dalej

    Seszelski chill

    Lądujemy na Szeszelach – przy wyjściu z samolotu uderza nas to jakże przyjemne, ciepłe i wilgotne powietrze. Okazuje się, że nie doleciało nasze nosidło dla Olafa – zdezorientowane Panie wymagają dużo wyjaśnień żeby zrozumieć jak takie nosidło wygląda..Wypożyczamy auto i jedziemy w stronę naszego noclegu, zarezerwowanego rano w Etiopii. To willa położona na północy głównej […]

    Czytaj dalej

    Podróż na Seszele: RPA i Etiopia

    Na Seszele lecimy przez Johannesburg i Etiopie. Lot do Johannesburga trwa niecałe 2h. Po wyladowaniu jeseśmy w szoku, bo pomimo zaczynajacego się lata temepratura to 15 st C i leje deszcz. W jego strugach jedziemy spotkac się z nasza koleżanką Natalią, z która zjadamy obiad i potem jeszcze dojadamy pizza u niej w domu :)) […]

    Czytaj dalej

    Basen Diabła – Devils Pool

    Do Zambii wybieramy się w celu wykonania jednej konkretnej atrakcji: kapiel w Devils Pool (basen diabła), czyli małym naturalnym basenie na krawędzi wodospadów Wiktorii. Tomek zgłasza się na ochotnika jako ten, który zostanie z dziećmi! Przekraczamy granicę między Zimbabwe i Zambią ponad stuletnim mostem, z którego można wykonać jeden z wyzszych skoków bungee na świecie. […]

    Czytaj dalej

    Zimbabwe!

    Do Zimbabwe wjeżdzamy rano. Na granicy rozstajemy się z naszym Land Cruiserem oraz kierowcą Erastusem – W Zimbabwe przejmuje nas lokalna agencja. Przekroczenie granicy troche się nam przedłuża, ponieważ kierowca, który miał nas odebrać czekał na nas.. w naszym hotelu w Botswanie. Ale wszystko jest w African time, wiec bez stresu! Po 1h jazdy do […]

    Czytaj dalej

    Wodna Botswana

    Do Botswany wjeżdzamy pełni oczekiwań, poniważ spodziewamy się zobaczyć nature zgoła przeciwną do tego co widzieliśmy w Namibii. Nasze atrakcje w Botswanie są powiązane z wodą i zyciem dookoła niej. Docieramy do lodga, który nasz kierowca Erastus określa jako najbardziej luksowy na naszej trasie (Chobe Safari Lodge). Erastus ma jednak chyba inne pojecie luksusu, ponieważ […]

    Czytaj dalej

    Zielona Namibia

    Tego dnia mamy do przejechania największy dystans podczas tego urlopu-ponad 600 km. Droga jest bardzo dobra (asfaltowa), nie ma praktycznie ruchu i nie ma na niej praktycznie żadnego zakrętu! Po drodze odwiedzamy jeszcze Meteoryt Hoba – największy meteoryt na ziemi!!! Wazy 60 ton, ma niecale 3x3x2m i przylecial do nas 80 tysiecy lat temu. W […]

    Czytaj dalej

    Park Narodowy Etosha – Afryka Dzika!

    Zapowiada sie bardzo upalny dzien. Jedziemy w glab ladu i zamiast chlodnego, oceanicznego powietrza jest gorace nadciagajace z pustynnego ladu. Poranek spedzamy w samochodzie i mamy przymusowy przystanek z powodu zlapanej gumy! Przy prędkości 100km / h trzeba uważać, ale nasz kierowca Erastus wie co robi, a opony mimo że nowe, przebijają się na szutrowych […]

    Czytaj dalej

    Jezdzimy, plywamy, latamy i snowboardujemy ;)

    W czwartek rano wstajemy, z domków naszego lodge rozprzestrzenia się kapitalny widok na step!Ruszamy w drogę po śniadaniu, przekraczamy zwrotnik Koziorożca (jesteśmy coraz bliżej Polski 😉 po 2h dojeżdzamy do Swakopmund – jednego z większych miast w Namibii gdzie planujemy spędzić 2 noce. Niecałe 30km wcześniej znajduje się Walvis Bay – miasto portowe, które dopiero […]

    Czytaj dalej

    Katar = jak Dubaj?

    Qatar = jak Dubaj? Do Kataru przylatujemy okolo polnocy. Szybko przechodzimy odprawe, odbieramy bagaż (prawie wszyscy pasażerowie z Warszawy byli tranzytowi) i.. jakże przyjemne jest to uderzenie przyjemnego ciepłego powietrza! Po kilku próbach (mimo póżnej godziny lotnisko jest pełne ludzi) łapiemy naszego Ubera i jedziemy do hotelu. W związku z izolacją Qataru od pozostałych Państw […]

    Czytaj dalej

    Wylatujemy!

    Kilka miesiecy planowania i przygotowan i wylatujemy 😉Plan jest nastepujacy: Lecimy do Qataru w sobotę, gdzie spędzamy cala niedziele. W nocy z niedzieli na poniedzialek wylatujemy do Windhoek w Namibii. Tam spotykamy sie z Mirkiem, Ola, Grzesiem oraz poltorarocznym Guciem. Bedzie nas zatem 5 dorosłych i 2 dzieci. I jedziemy przez 17 dni przez główne […]

    Czytaj dalej
    Back to top