Cairns, Australia 30 października 2013

Ladujemy w Brisbane. Tu spotykamy kolejnych towarzyszy podróży Ole i Marka. Jeszcze jeden 2 godzinny lot i ladujemy w Cairns – po 48h podrozy jestesmy na miejscu!!
W drogę ruszamy campervanem Apollo (wszyscy mamy nadzieje ze nie bedzie to nasz Apollo 13 ;)- przed nami blisko 4000 km australiskich bezdrozy. Zaliczamy naszego pierwszego australiskiego steaka i pierwsze australijskie piwo by następnie udać sie w poszukiwaniu „campsite” gdzie moglibyśmy spedzic noc. To niestety okazuje sie dużo trudniejszym zadaniem niz mogłoby sie wydawać – w turystycznej miejscowości Cairns wszystkie pola otwarte są do 18 (sic!). Nastraszeni przez pracownikow wypożyczalni samochodów grożących nam mandatem za nocowanie na „dziko” szukamy jakiegoś ustronnego miejsca gdzie moglibyśmy sie ukryć przed policja. W miedzy czasie mamy pierwsze bliskie spotkanie z australijska dzika przyroda – zafascynowani obserwujemy nietoperze, ktorych rozpietosc skrzydel swobodnie dochodzi do 1 metra. Rano okazuje sie ze nie do konca udało nam sie ukryc poniewaz po ciemku zaparkowalismy tuz przy głównym highway i lotniskiem…
Ruszamy do Kurandy, miejscowości położonej w lesie deszczowym Daintree, jednej z głównych atrakcji Cairns. Udajemy sie tam koleją zbudowana ponad 200 lat temu. W Kuranda oprócz krótkiego trekkingu odwiedzamy małe zoo gdzie miedzy innymi karmimy kangury, przytulamy z misiem koala i spędzamy pól godziny z egzotycznymi ptakami. Tu okazuje sie, ze założenie żółtej koszulki było strzałem w dziesiątkę, gdyż wiele papug po prostu podlatuje i siada na ramieniu :). Wracajac w jednym ze sklepow uczymy sie jeszcze grać na australijskich wuwuzelach i ruszamy w drogę powrotną. Wracamy kolejka linowa, dzięki czemu moze obserwować las deszczowy z lotu ptaka i podziwiać pobliskie wodospady.

W Cairns odswiezamy sie w basenie i ruszamy w nocna drogę do Airlie Beach do cudownych plaz Whitsundays. Pokonujemy ponad 600 km i na miejsce docieramy dopiero o wschodzie slonca. Stad udajemy sie na nasze pierwsze spotkanie z koralowcami, z których słynie przecież północno -wschodnie wybrzeże. Po godzinnej podróży motorówka docieramy do Haslewood Island gdzie zakładamy maski i pletwy i oglądamy koralowce. Agata, jedyny doświadczony nurek w naszej grupie mówi, ze było”okeish”, ale całej reszcie bardzo sie podobało. Z Haslewood island ruszamy dalej na Whitehaven Beach – najsłynniejszą plaże Whitsundays. Widok rzeczywiście nie pozwala pozostać obojetnym: niesamowicie biały, i jak sie pózniej okazuje, niezwykle drobny piasek, dookola góry porosniete gęstym lasem i blekitna woda powodują, ze je to na pewno jedna z ladniejszyh plaż jakie widzieliśmy do tej pory. Pózniej dowiadujemy sie ze tutejszy piasek to w 80% krzem co podobno jest najwyższym wynikiem na swiecie. Na plazy spędzamy kilka godzin i wracamy do Aerlie Beach.
Jemy obiad w zaskakująco dobrej hinduskiej knajpach Lovely India. Jest Haloween wiec po miescie krazy wiele wampirów, zombi i innych czarownic. Wieczor kończymy na plazy z kilkoma butelkami. Około 2 w nocy impreza w mieście najwyraźniej dobiega konca bo kolo nas pojawia sie kilka par, ktore bez większego skrępowania oddają sie w ramiona bogini milosci.

Informacje praktyczne:
Wezcie plyty do CamperVana – stacje radiowe maja bardzo krotkie zasiegi i trudno o stala muzyke 😉

Komentarze

    Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    Inne wpisy z podróży

    Great Ocean Road – Adelajda -> Melbourne

    Do Adelajdy przylatujemy o 9tej rano. Agata R dołącza do nas pol h później. Nie zarezerwowaliśmy wcześniej samochodu, ale liczmy ze uda się wynająć wehikuł na lotnisku. Cóż za błędne myślenie! Okazuje się, że ze względu na jakieś wydarzenie sportowe plus wolny dzień w szkołach aut brak. Chodzimy od standu do standu i jest dokładnie […]

    Czytaj dalej

    Tasmania – Szkocja południa pełna pancernych wombatów!

    Przylatujemy do Launceston przed 9tą – to tylko niewiele ponad 1h lotu z Melbourne. Leci z nami bardzo dziwna mieszanka ludzi – od nieogolonych Hindusów, przez kilku hippisów, Koreańczycy turyści oraz 2 kompletnie pijanych Australijczyków, którzy nie mają ze sobą żadnej torby – widać że na lotnisko przyjechali prosto z imprezy 😉 Na lotnisku pożyczamy […]

    Czytaj dalej

    Góra Kościuszki – niedoceniona górka!

    Wyjazd z Sydney zajmuje nam trochę czasu (po drodze wymieniamy jeszcze kampervana Apollo – w poprzednim zepsuły się pasy bezpieczeństwa na jednym z siedzeń). Pod górę Kosciuszki dojeżdżamy póżno – około 16tej. Jestesmy przekonani, że taka góra to krótki spacerek – wchodziliśmy przecież na wielokrotnie wyższe góry. Start podejścia rozpoczyna się na wysokokości 1300m – […]

    Czytaj dalej

    Sydney (lokalni mówią: Sidni)

    Na zwiedzanie Sydney mamy troche ponad dobe. Dobijamy do postoju dla Kampervanów wieczorem. Mirek, Marek oraz Ola jada jeszcze na piwko, Agata, Agata i Tomek ida spac. Nastepny dzień wita nas piekna pogoda i po tradycyjnym sniadaniu przy Apollo (nasz kamper) jedziemy na taras widokowy Sydney Eye Tower- wysokiej na 305 metrów wieży, z ktorej […]

    Czytaj dalej

    Byron Bay – surfing i niewidzialne koale

    Rano wstajemy i po raz pierwszy wykorzystujemy do śniadania nasz zestaw krzesełkowo – stolikowy (kampervan wyposażony jest w stolik i krzesełka – zestaw lux 😉 Odbijamy do Noosa National Park licząc na to, że zobaczymy tam misie koala w ich naturalnym środowisku. Niestety nie udaje nam się, mimo że po parku chodzimy ponad 2h. Wynagrodzone […]

    Czytaj dalej

    Fraser Island – Przygoda w piasku

    Na Fraser Island Tomek spotyka sie z resztą ekipy – w końcu! Po przejeździe na plaże pędzimy do wynajętego domku plażą – kilkadziesiąt kilometrów. Jazda po plaży w zachodzącym słońcu jest kapitalnym doświadczeniem. Na noc zatrzymujemy się w Happy Valley – wynajęty domek. Oli udaje się przekonać lokalnego właściciela sklepu, żeby otworzył go dla nas […]

    Czytaj dalej

    Przyjazd (by Tomek)

    Co to były za przygotowania. Czerwiec – lipiec zbieramy ekipę, jest nas 5 osób na wyjazd do Etiopii: Marek, Ola, Mirek, Agata i Tomek Dogadujemy szczegóły itp. Ale tak czujemy, że te wyjazd jakoś tak nijako wychodzi. No i końcu Tomek znajduje dobrą ofertę na loty do Australii. Wylot z Berlina, powrót do Wiednia. Jeden […]

    Czytaj dalej

    Cuda na Musgrave Island

    Zatrzymujemy sie w „Town of 1770”, mieście którego nazwa upamietnia rok odkrycie Australii przez kapitana Cooka. Szybki sen i z samego rana ruszamy na „Great Barrier Reef” – jedna z najwiekszych atrakcji Australii. Po 1,5h podróży szybka motorową łodzią docieramy na wyspe Lady Musgrave. W pierwszej chwili widok jest troche rozczarowujacy poniewaz na wszystkich zdjęciach […]

    Czytaj dalej

    Singapur – przystanki i powroty

    No to ruszylismy. Niestety w okrojonym skladzie – Agata, Agata i Mirek. Marek i Ola dołączą do nas w Australii. Tomek w związku z praca niestety dojedzie do nas dopiero za tydzien. Najpierw szybka podróż do Berlina gdzie wsiadamy w samolot do Singapuru. Tam zatrzymujemy sie u naszych znajomych z McK: Macka i Karola. Spedzamy […]

    Czytaj dalej
    Back to top