Apia, Samoa 29 sierpnia 2019

Samoa rozwaliła system. Gwiazda. Jednorożec. Ogród Babilonu. Byliśmy w ponad 130 krajach i Samoa jest na topie!!!
Ale od początku. Na Fidżi spotykamy naszych przyjaciół Dominikę, Cypriana i ich dzieciaki Ajufa oraz Atana. Dominisia oraz Cypruś to prawdziwi przyjaciele, bo nawet jeden obraz kupilismy na aukcji razem i pół roku stoi u nas, a pół u nich. Tylko ostatnio okropnie przetrzymali!

Spotykamy się wszyscy na lotnisku na Fidżi, gdzie my przylecieliśmy dzień wcześniej z Tuvalu (Fidżi opiszemy osobno). Lot na Samoa mija przyjemnie, dużo zjawiskowych atoli dookoła. Na lotnisku odbiór naszego vana. 12 miejsc, nas jest 8 z dziećmi. Spoko, jest dużo miejsca – tak nam się tylko wydaje. Tylko jeszcze nie mamy pojęcia, co 2 czterolatków oraz 2 latek będą tam wyczyniać.. Ogólnie przez kolejne 6 dni w aucie jest plac zabaw, sypialnia, przeklinalnia (chłopcy bardzo się dzielili swoją znajomością przekleństw – dziadkowie, to już nie są te same potulne wnuki!) i pewnie jeszcze kilka innych. Wulkany energii!

Samoa. Po prostu WOW. Lotnisko – dzieło sztuki zbudowane dokładnie w stylu ich domów z charakterystyczną półokraglą kopułą. Jedziemy przez wyspę i oczy mamy rozbiegane.. Po Nauru, Kiribati, Tuvalu… plus kilkunastu wyspach na Pacyfiku Północnym i Karaibach, to jest jakiś kosmos! Roślinność – zieloność wszędzie zadbana – NIESAMOWICIE! Samoańczycy dużą część czasu spędzają dbając o trawniki, żywopłoty i roślinki.. Nigdy wcześniej nie widzieliśmy tak zadbanch wiosek. Żywopłoty z krotonów, trawniki jak u Królowej – idealnie zadbane i przystrzyżone, równe pobocza – fantastyczne na całej wyspie!

Dojeżdzamy do naszego resortu – Samoan’a Beach Bungalows. Ostatnie 3 km drogą bez asfaltu. Kolejne dni i noce będa bezsenne dla Agaty i Domi. W 2009 roku Samoa nawiedziło duże tsunami. Z naszego resortu praktycznie nie ma drogi ucieczki w przypadku trzęsienia ziemi (ale jest system ostrzegawczy ;). Tomuś z Cyprusiem są zrelaksowani, bo przeliczyli że prawdopodobieństwo wystąpienia tsunami jest bliskie zera. Nasz resort to 9 domów stojacych na plaży i Agata z Domi nie prześpia żadnej z tych nocy. Fale uderzają o rafę koralową około 100 m od brzegu (czyli 120 m od domków). Te fale mają po 3-4m – huk niemiłosierny. To są naprawdę cięzkie noce. Tylko dzieci śpią błogo!!!

Co nie zmienia faktu, że to fantastycznie położony resort z basenem wykutym w skale wulkanicznej przy samym oceanie. Kolejny dzień w większości spędzamy w resorcie, wieczorem urządzając sobie wycieczkę na obiad do resortu niedaleko. Te wyjazdowe obiady staną się naszym rytuałem, a jednocześnie przekleństwem. Chłopaki gdziekolwiek się nie pojawią, czynią demolkę powodując, że czasem chcielibyśmy się zapaść pod ziemię.. Jednocześnie dość często zderzamy się z Samoańska naturą. Lokalsi na pierwszy rzut oka są bardzo otwarci (np bardzo często pozdrawiają nas na ulicy), ale jednocześnie pod płaszczem przyjaznych ludzi kryje się osobowość o żołnierskiej wręcz naturze, tzn są strict, dość mało wyrozumiali i brakuje im ogłady w podejściu do turystów. Objawia się to naszymi częstymi konfliktami z lokalną obsługą 😉

Wybieramy się też do stolicy Apia – w niedziele kompletnie sennej, a w ciągu tygodnia miasta buchającego energią. Położony w niej hotel Sheraton jest dziełem sztuki kolonialnej (i zamieszkania pierwowzoru Bloody Mary!), w okolicach jest dom i grób Szkota Roberta Luisa Stevensona (o nim za chwilę) oraz m.in. skalne ślizgawki w nurcie rzeki (Papase Sliding Rocks). Tomek i Cyprian nie decydują się zjechać po skalnych sligawkach, bo się nie chcą poobijać. Lokalsi radzą tam sobie doskonale!

Eksplorujemy tą największą wyspę Samoa (nazywa się Upolu) wzdłuż i wszerz, oglądamy między innymi wodospady, To Sua Ocean Trench czy dalekie plaże Lalomanu. To Sua to wielkie dziury w ziemi o glębokości niecałych 100m wypełnione wodą z oceanu , chłopaki dzielnie po drabinach schodzą aby sie tam wykąpać. Podziemne połączenie z Oceanem powoduje, że w tej dziurze odczuwalne są fale morskie!

Największy spontan spotyka nas w ostatnim dniu przed wylotem, kiedy po zwiedzeniu pięknych ogrodów i willi zamieszkania Szkota i pisarza Roberta Luisa Stevensona spontanicznie idziemy z chłopakami na “pielgrzymkę” do jego grobu. Ten okazuje się być połozony na szczycie góry, przewyższenie 500m. Małe chłopaki dostają motorki w tyłkach i na 2h wycieczkę (powrót po zmroku) zasuwaja jak szaleni pod górę, wszyscy łącznie z 2 letnim Atanem! Jesteśmy z nich dumni! Przy okazji widzimy dużo Samoańczyków trenujących biegi na tej trasie.. Zaskakująco wszyscy, mimo tych swoich biegów, są mega otyli..

Po 6 dniach poźnym wieczorem odlatujemy na Fidżi, gdzie po spędzonej nocy polecimy do Vanuatu.

Samoa pozostanie w naszych głowach jak nowo-odkryty skarb. Wyspa zielona, idealne zywopłoty i trawniki, zieloność pełną piersiA! Specyficzni mieszkańcy – wszystko tworzy jednak niepowtarzalną mieszankę! Jedzenie jest obłędnie dobre- surowa ryba powala z nóg. Polecamy!

Informacje praktyczne:
Lot Fiji Airways z Fiji jest co 2-3 dni
Hotel Samoana Beach Bungalows – polecamy, ale nie z małymi dziećmi. Menadżer to mężczyzna udający kobietę – dość popularne zjawisko na wyspach. Cena to około 300 Tala/ 500 PLN/ noc.
Auto – Blue Pacific Car Hire – mieliśmy 12 osobowego busa – 5 dni za 1250 Tala, czyli 2 tyś PLN

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Inne wpisy z podróży

Podsumowanie

Cóż to był za wyjazd!Po powrocie z Tel Avivu, 4 dni w domu i znowu wyjazd całą 4 do Dubaju na kilka dni (Tomek zawodowo). Potem wpadliśmy w rytm codziennych obowiązków.. Ale czas na krótkie podsumowanie! W podróży byliśmy miesiąc, mieliśmy 18 lotów w sumie (włączając Tel Aviv i Dubaj). Loty z 2 dzieci okazały […]

Czytaj dalej

Wracamy? Tak i nie :)

Wyladowaliśmy z Singapuru w Warszawie rano. Wykorzystujemy dzień na szybkie przepakowanie, pranie etc. Tomek już pracuje. Ale następnego dnia rano lecimy do Tel Avivu na spotkanie – taki wydłużony weekend od piatku do niedzieli. Mamy troche pietra, bo w paszportach mnóstwo pieczątek z krajów nieprzyjaznych, tj Iran, Liban, Dubaj, Qatar. Po 4h locie, udaje nam […]

Czytaj dalej

Towarzyski Singapur

W Singapurze mamy zaledwie 10h, po tym jak wylot z Sydney opóżnił się o prawie 12h. Tomek kompresuje kilka spotkań ze znajomymi, więc plan jest bardzo napięty. Najpierw idziemy jednak zobaczyc najnowszy skarb Singapuru, tj cenrum handlowe Jewel, które jest połączone z lotniskiem. W środku Jewel znajduje się ogromny wodospad (przez 6 pięter!) w kształcie […]

Czytaj dalej

Inne Sydney

Do Sydney przylatujemy z samego rana, po prawie 4h lotu z Vanuatu. Niebo bezchmurne, temperatura okolo 20 st C, w ciagu dnia 24 st C. Niezła zima! Dekujemy się do hotelu w centrum – mamy 2 dni na miejscu. Podczas eskapady kamperem w 2013 roku dość pobieżnie ogarneliśmy centrum (relacja tu: http://tomaga.geoblog.pl/wpis/188920/sydney-lokalni-mowia-sidni ). Teraz plan […]

Czytaj dalej

Vanuatu – duża wyspa z trzema małymi szatanami

Na Vanuatu troche wyszło u nas zmęczenie materiału. Zwiedzilismy tylko główną wyspę Efate, mimo, że duże atrakcje są też na 2 innych wyspach, tj Espiritu Santo oraz Tanna, gdzie znajduje się czynny wulkan, do którego można zajrzeć.. Jednak podróż z 3 małymi szatanami (Gucio jeszcze nie awansował na szatana, bo nie przeklina), duża liczba lotów, […]

Czytaj dalej

Wracamy na Fidżi! Tam i z powrotem.

Byliśmy na Fidżi 8 lat temu, spędziliśmy wówczas 3 tygodnie na Fidżi – było to 2x razy dłużej niż planowaliśmy, ale tak wyszło, bo były problem z paszportami i naszym ogarnięciem.. Relacja z tego wyjazdu m.in. poniżej: Tym razem Fidżi ma nam służyć jako punkt przesiadkowy:1. Z Funafuti na Tuvalu lecimy przez stolicę Fidżi w […]

Czytaj dalej

Tuvalu – wieczne wakacje

Tuvalu to wyzwanie. Dolecieć? Trudno. Jeden lot tygodniowo z Kiribati, jeden z Fiji. Na popularnych stronach hotelowych typu booking.com nie ma ŻADNEGO hotelu z Tuvalu. Nie ma szans na rezerwację auta online. Żadna sieć telefoniczna nie działa, internet jest czasem. W zwiazku z powyższym w naszym wyjeździe Tuvalu to największy znak zapytania. Lot Air Kiribati […]

Czytaj dalej

Kiribati – ginący raj

Z czym kojarzy Ci się Kiribati?  Z rajska plaza? Z atolem? Z pięknymi plażami? Z Nurkowaniem? Dobre skojarzenia. Tylko tego nie doświadczymy, bo mamy tu 1 dzień i pada deszcz 😉 A poza tym największą chyba atrakacją na wyspie są japońskie fortyfikacje, bo to właśnie Kiribati było najdalszym rejonem, który zajęli Japonczycy w trakcie II […]

Czytaj dalej

Nauru – jeden z najrzadziej odwiedzanych krajów świata

Nauru jest jak niechciane dziecko. Daleko wszędzie, do Australii ponad 3000km. Linia lotnicza Air Nauru ma jeden samolot – okno na świat dla lokalsów. Jedna wyspa o obwodzie 19km. Około 10 tyś mieszkańców, około 150 turystów rocznie. Państwo z najbogatszego na świecie przeszło w zależne od Australii i datków zagranicznych. Środek wyspy jest wyeksploatowany przez […]

Czytaj dalej

Przystanek w Brisbane

Lot z Darwin do Brisbane trwa 4h (3500km). Niezle jak na lot krajowy 😉 Po drodze podziwiamy Australię… a właściwie pustynię, która ja tworzy. Nic dziwnego, że w całym kraju mieszka tylko 24m ludzi, skoro tu taka kamienno – pustynna czerwona pustka. Ogólnie widzimy troche inną Australię niż sprzed 6 lat, tzn wielką, pustynną, Darwin […]

Czytaj dalej

Darwin – stolica Australijskiego zadupia ;)

Co to był za lot! Lot o 23ciej z Singapuru do Darwin trwa nieco ponad 4h, mieliśmy wystarczająco dużo miejsca, żeby sie wygodnie wyspać na leżąco, ale… Olaf przespał sie przed lotem i był tak wyspany, że nie zmrużyliśmy oka, podobnie większość pasażerów samolotu.. Mały szatan biegał wzdłuż, zaczepiał pasażerów, gadał, śpiewał i po prostu […]

Czytaj dalej

Wszystkie drogi prowadzą do Singapuru

Po weselnych harcach u Ani i Wojtka wracamy w sobote wczesym popoludniem do Warszawy (dobrze, że teściowa zgodzila sie poprowadzic 🙂 W ciagu dnia dopakowujemy się (80% bylo przygotowane przez Agatę wcześniej). Udaje nam sie spakować naszą rodzinę 2+2 w 2 plecaki oraz jedną średnią torbę na kółkach. Jedzie tez z nami wózek Gucia oraz […]

Czytaj dalej

Przygotowania

Jak tylko Gucio konczy 7 tygodni, to zabieramy go na kilka lotow po Europie. Zdaje egzamin, jest pogodnym, dosc spokojnym niemowlakiem i od samego poczatku wspaniale sie z nim podrozuje (byl w Japonii zanim skonczyl 3 miesiace 😉 Wspolnie z Dominika i Cyprianem ogarniamy przygotowania, tj optymalna trase przelotu, co kosztuje zwlaszcza Tomka kilka niedospanych […]

Czytaj dalej
Back to top