Port Vila, Vanuatu 2 września 2019

Na Vanuatu troche wyszło u nas zmęczenie materiału. Zwiedzilismy tylko główną wyspę Efate, mimo, że duże atrakcje są też na 2 innych wyspach, tj Espiritu Santo oraz Tanna, gdzie znajduje się czynny wulkan, do którego można zajrzeć..

Jednak podróż z 3 małymi szatanami (Gucio jeszcze nie awansował na szatana, bo nie przeklina), duża liczba lotów, dość krótki pobyt, a także pochmurne niebo nie zachęciły nas do odbycia jeszcze kilka lotów. Widoki po drodze fanstatyczne, ale nad samym Vanuatu gruba warstwa chmur, która utrzymała się przez 3 z 4 dni na wyspie.

Z każdą wyspą rośnie wielkość auta, które wynajmujemy, na Vanuatu jest to 15 osobowy Van. Straszna krowa, więc nazywamy go… Krowa. Z lotniska jedziemy do resortu, gdzie mamy zarezerowane 4 noce. To niby tylko 10 km, ale podróż się przeciąga, jedziemy przez Port Vila – zakorkowaną stolicę. Wrażenie zgoła inne niż na Samoa czy Fidżi. Zieleń nie tak bardzo zadbana jak na Samoa, ale stolica bardziej rozwinięta, ludzie dużo ciemniejsi.

Resort ok, przy plaży. Chłopaki cieszą się, że jest piasek na plaży, a dziewczyny są uspokojone, że fale duzo spokojniejsze niż na Samoa, “tutaj nie będzie tsunami”, mimo, że nasze pokoje są jakies 30m od morza 😉

Następnego dnia po przyjeździe stwierdzamy, że musimy utylizować Krowę (mamy ją tylko na 2 dni, bo jest droga) wiec robimy tournee dookoła wyspy. 123km dżungli palmowej, morza i braku slońca. Co zajeżdzamy na jakąś atrakcje to stwiedzamy, że jest mało atrakcyjna i tak jest np z kąpiela błotną, lokalna wioską (nikogo w niej nie było, bo się nie umówiliśmy), błekitną laguną i wrakami samolotów z II Wojny Światowej (brama zamknięta na kłódkę). Kończy się na kawie u lokalnej rodziny oraz lunchu nad morzem z ładnym widokiem.

Chłopaki szaleją w samochodzie (biegają, siedzą w bagażniku, wygłupiają się i roznosi ich energia), trudno ich opanować, bo się wzajemnie nakręcają! Jedyne, co na nich działa, to zatrzymanie się i postraszenie, że zostaną wysadzeni. Więc co jakiś czas następuje taki kontrolowany stop, czasem tylko z otwarciem drzwi, a czasem opuszczniem pojazdu 😉

Wieczorem, zupełnie przypadkowo, trafiamy do klubu na plaży, gdzie jest fantastyczny pokaz ognii. Uchachani winem idziemy spać.
Poranek w sobotę to niespodzianka. Chłopcy wstali wcześniej i puszczeni samopas postanowili, że. porysują Krowę kamieniami. Dość dodać, że Krowa to nowiutki Van bez skaz.. Także chłopaki dokładnie całe auto obeszli rysując je kamieniami. Bez skrupułów. Grubo. Jak pytamy kto to zrobił to zwalają wzajemnie na siebie.. Na tyle skutecznie, że nie ustalamy kto był prowodyrem akcji. Nie pozostaje nam nic innego jak kupić środek do zacierania rys i Tomek z Cyprianem szorują auto. Udaje im się większość z nich skutecznie zatrzec.. Uff tym razem nam sie upiekło! Odwiedzamy Muzeum Narodowe Vanuatu i sklep z lokalnymi wyrobami min kawą oraz kosmetykami.
Ostatni dzień spędzamy w resorcie, chlopaki próbują kajakami przebić się przez rafy na ocean podczas odpływu, co kończy się pokaleczonymi nogami i wyciąganiem kawałków skał z nóg.. W końcu wychodzi słońce i na kolację jedziemy do zatoki ze spektakularnym widokiem i zachodem słońca, jest super! W drodze powrotnej Tomek zakochuje się w ważacej 50kg lokalnej figurce wojownika, ale po długich rozważaniach, wojownik nie poleci do Sydney, Singapuru i Polski.

Informacje praktyczne:
Wynajem Auta – Budget, Van to koszt około 600 PLN/ dzień. Jednak na wyspie dobrze dziala sieć mikrobusów, które jadą we wskazanym kierunku, takie shared taxi. Ogólnie to nie ma potrzeby wynajmowania samochodu.
Hotel. Nasama Beach Resort – jeden z fajniejszych na wyspie, polecamy, bo jest blisko Port Vila, domki przy plazy, dobra restauracja, ceny – około 500 PLN/ dobę.
Warto spędzić na Efate co najmniej 2 dni i polecieć na wyspe Tanna.

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Inne wpisy z podróży

Podsumowanie

Cóż to był za wyjazd!Po powrocie z Tel Avivu, 4 dni w domu i znowu wyjazd całą 4 do Dubaju na kilka dni (Tomek zawodowo). Potem wpadliśmy w rytm codziennych obowiązków.. Ale czas na krótkie podsumowanie! W podróży byliśmy miesiąc, mieliśmy 18 lotów w sumie (włączając Tel Aviv i Dubaj). Loty z 2 dzieci okazały […]

Czytaj dalej

Wracamy? Tak i nie :)

Wyladowaliśmy z Singapuru w Warszawie rano. Wykorzystujemy dzień na szybkie przepakowanie, pranie etc. Tomek już pracuje. Ale następnego dnia rano lecimy do Tel Avivu na spotkanie – taki wydłużony weekend od piatku do niedzieli. Mamy troche pietra, bo w paszportach mnóstwo pieczątek z krajów nieprzyjaznych, tj Iran, Liban, Dubaj, Qatar. Po 4h locie, udaje nam […]

Czytaj dalej

Towarzyski Singapur

W Singapurze mamy zaledwie 10h, po tym jak wylot z Sydney opóżnił się o prawie 12h. Tomek kompresuje kilka spotkań ze znajomymi, więc plan jest bardzo napięty. Najpierw idziemy jednak zobaczyc najnowszy skarb Singapuru, tj cenrum handlowe Jewel, które jest połączone z lotniskiem. W środku Jewel znajduje się ogromny wodospad (przez 6 pięter!) w kształcie […]

Czytaj dalej

Inne Sydney

Do Sydney przylatujemy z samego rana, po prawie 4h lotu z Vanuatu. Niebo bezchmurne, temperatura okolo 20 st C, w ciagu dnia 24 st C. Niezła zima! Dekujemy się do hotelu w centrum – mamy 2 dni na miejscu. Podczas eskapady kamperem w 2013 roku dość pobieżnie ogarneliśmy centrum (relacja tu: http://tomaga.geoblog.pl/wpis/188920/sydney-lokalni-mowia-sidni ). Teraz plan […]

Czytaj dalej

Wracamy na Fidżi! Tam i z powrotem.

Byliśmy na Fidżi 8 lat temu, spędziliśmy wówczas 3 tygodnie na Fidżi – było to 2x razy dłużej niż planowaliśmy, ale tak wyszło, bo były problem z paszportami i naszym ogarnięciem.. Relacja z tego wyjazdu m.in. poniżej: Tym razem Fidżi ma nam służyć jako punkt przesiadkowy:1. Z Funafuti na Tuvalu lecimy przez stolicę Fidżi w […]

Czytaj dalej

Samoa rozwaliła system!

Samoa rozwaliła system. Gwiazda. Jednorożec. Ogród Babilonu. Byliśmy w ponad 130 krajach i Samoa jest na topie!!!Ale od początku. Na Fidżi spotykamy naszych przyjaciół Dominikę, Cypriana i ich dzieciaki Ajufa oraz Atana. Dominisia oraz Cypruś to prawdziwi przyjaciele, bo nawet jeden obraz kupilismy na aukcji razem i pół roku stoi u nas, a pół u […]

Czytaj dalej

Tuvalu – wieczne wakacje

Tuvalu to wyzwanie. Dolecieć? Trudno. Jeden lot tygodniowo z Kiribati, jeden z Fiji. Na popularnych stronach hotelowych typu booking.com nie ma ŻADNEGO hotelu z Tuvalu. Nie ma szans na rezerwację auta online. Żadna sieć telefoniczna nie działa, internet jest czasem. W zwiazku z powyższym w naszym wyjeździe Tuvalu to największy znak zapytania. Lot Air Kiribati […]

Czytaj dalej

Kiribati – ginący raj

Z czym kojarzy Ci się Kiribati?  Z rajska plaza? Z atolem? Z pięknymi plażami? Z Nurkowaniem? Dobre skojarzenia. Tylko tego nie doświadczymy, bo mamy tu 1 dzień i pada deszcz 😉 A poza tym największą chyba atrakacją na wyspie są japońskie fortyfikacje, bo to właśnie Kiribati było najdalszym rejonem, który zajęli Japonczycy w trakcie II […]

Czytaj dalej

Nauru – jeden z najrzadziej odwiedzanych krajów świata

Nauru jest jak niechciane dziecko. Daleko wszędzie, do Australii ponad 3000km. Linia lotnicza Air Nauru ma jeden samolot – okno na świat dla lokalsów. Jedna wyspa o obwodzie 19km. Około 10 tyś mieszkańców, około 150 turystów rocznie. Państwo z najbogatszego na świecie przeszło w zależne od Australii i datków zagranicznych. Środek wyspy jest wyeksploatowany przez […]

Czytaj dalej

Przystanek w Brisbane

Lot z Darwin do Brisbane trwa 4h (3500km). Niezle jak na lot krajowy 😉 Po drodze podziwiamy Australię… a właściwie pustynię, która ja tworzy. Nic dziwnego, że w całym kraju mieszka tylko 24m ludzi, skoro tu taka kamienno – pustynna czerwona pustka. Ogólnie widzimy troche inną Australię niż sprzed 6 lat, tzn wielką, pustynną, Darwin […]

Czytaj dalej

Darwin – stolica Australijskiego zadupia ;)

Co to był za lot! Lot o 23ciej z Singapuru do Darwin trwa nieco ponad 4h, mieliśmy wystarczająco dużo miejsca, żeby sie wygodnie wyspać na leżąco, ale… Olaf przespał sie przed lotem i był tak wyspany, że nie zmrużyliśmy oka, podobnie większość pasażerów samolotu.. Mały szatan biegał wzdłuż, zaczepiał pasażerów, gadał, śpiewał i po prostu […]

Czytaj dalej

Wszystkie drogi prowadzą do Singapuru

Po weselnych harcach u Ani i Wojtka wracamy w sobote wczesym popoludniem do Warszawy (dobrze, że teściowa zgodzila sie poprowadzic 🙂 W ciagu dnia dopakowujemy się (80% bylo przygotowane przez Agatę wcześniej). Udaje nam sie spakować naszą rodzinę 2+2 w 2 plecaki oraz jedną średnią torbę na kółkach. Jedzie tez z nami wózek Gucia oraz […]

Czytaj dalej

Przygotowania

Jak tylko Gucio konczy 7 tygodni, to zabieramy go na kilka lotow po Europie. Zdaje egzamin, jest pogodnym, dosc spokojnym niemowlakiem i od samego poczatku wspaniale sie z nim podrozuje (byl w Japonii zanim skonczyl 3 miesiace 😉 Wspolnie z Dominika i Cyprianem ogarniamy przygotowania, tj optymalna trase przelotu, co kosztuje zwlaszcza Tomka kilka niedospanych […]

Czytaj dalej
Back to top