Nauru 20 sierpnia 2019

Nauru jest jak niechciane dziecko. Daleko wszędzie, do Australii ponad 3000km. Linia lotnicza Air Nauru ma jeden samolot – okno na świat dla lokalsów. Jedna wyspa o obwodzie 19km. Około 10 tyś mieszkańców, około 150 turystów rocznie. Państwo z najbogatszego na świecie przeszło w zależne od Australii i datków zagranicznych. Środek wyspy jest wyeksploatowany przez kopalnie fosforanów (stąd było bogactwo 30-40 lat temu). 95% społeczeństwa cierpi na znaczącą otyłość, a 45% ma cukrzycę. Miejsce przetrzymywania uchodzców, którzy starają się o azyl w Australii (obecnie około 300, bywało ponad 1000). I Nauru, które ma 1 głos w Zgromadzeniu Ogolnym ONZ – dokładnie tyle co Chiny, które sa 150 000 razy większe!

To miejsce ma swój czar. Niesamowity wręcz.

Proces uzyskania wizy: Nauru jako jedyne w Oceanii wymaga wiz od mieszkańców UE. Na 3 miesiące przed wyjazdem Agata pisze do Nauru Immigration. Dostajemy odpowiedz od ministra spraw wewnętrznych z jego konta na gmailu, ze nie ma problemu. Trzeba tylko zarezerwowac bilety lotnicze etc. Nietypowe, no ale nie ma wyjscia, najpierw bilety Air Nauru, potem może będzie wiza 😉 Komunikacja z Panem Ministrem przebiega sprawnie, ale potem się nagle urywa.. Przez 3 tygodnie nie ma z nim kontaktu. Trochę się zaczynamy niepokoić… W końcu sie odzywa, że byl w zagranicznej delegacji i całe ministerstwo bylo zawieszone na kilka tygodni.. Przelew zrobiony do Banku w Australii I wizy dostajemy. Jedziemy!

Na lotnisku w Brisbane w kolejce podchodzi do nas biały facet I pyta się po co jedziemy do Nauru, jeszcze z tymi dziećmi? Po krótkiej rozmowie okazuje się, że jest security officerem, który pilnuje bezpieczeństwa narodowego (chyba Australii). Grzecznie mu wyjaśniamy, że podróżujemy turystycznie, a on na to, że dziwne, ale ok. Leci z nami cała drogę bacznie nas obserwując ) Ale jest miły i mówi, ze razem z nami będzie lecial Prezydent Nauru ze swoją świtą. No w sumie to jak wójt średniej gminy w Polsce 🙂 Ale Prezydent Nauru ma jedną wielką moc: 1 głos w zgromadzeniu ogólnym ONZ. 1 głos to dokładnie tyle samo co liczące 1,5 miliarda mieszkańców Chiny, czy niewiele mniejsze Indie. Stąd kraje wyspiarskie są zasypywane pieniędzmi lobbystów, którzy lobbuja głosowania w ONZ. I Prezydent Nauru też. Przykład: Nauru dostaje 150 milionów USD dotacji z Tajwanu, więc zrywa stosunki dyplomatyczne z Chinami i uznaje Tajwan jako osobne Państwo. 2 dni później przychodzi przelew z Chin na 180 milionów USD, Nauru zrywa stosunki z Tajwanem i nawiązuje z Chinami. Nic się nie zmieniło, a Nauru jest bogatsze o prawie 300 milionów USD (to prawie 30 tys USD na mieszkańca!). Dodamy tylko, że w trakcie naszej wizyty na Nauru spotykamy Panią Prezydent Tajwanu.. Na pewno zaraz pójdzie nowy przelew, a Tajwan zostanie uznany przez kolejne Państwo 😉

Prezydent Nauru (waży jakies 200kg) jest miło zaskoczony parą turystów z Polski – dostajemy od niego list powitalny na pokładzie samolotu. Przyjemne. 4h lot mija szybko, w towarzystwie świty prezydenta i nieodstępującego nas security officera.
Naury leży 40km na południe od równika, więc jest bardzo ciepło i parno. Pieczątki dają na cała strone w paszporcie. Mały kraj musi czymś nadrobić.

Na wyspie są 2 hotele. Jedziemy do tego lepszego. W tym roku obchodzi 50 lecie istnienia. Bryza w Juracie do kwadratu. Jego dobre czasy mineły i to bardzo dawno. I bezpowrotnie. Przemili ludzie. Check – in trwa jakieś 45 minut. Pokoi duzo, jesteśmy jedynymi turystami (poza nami jacyś tłumacze farsi i arabskiego – jeszcze nie wiemy do końca o co chodzi?). Wieczorem kierowca hotelu zawozi nas na kolacje – knajpa średnia, ale spotykamy troche białych Australijczyków. Co Wy tu robicie – pytamy. Oni: My? Co Wy tu robicie z dzieciakami? Wszyscy zaskoczeni swoim istnieniem. Okazuje się ze pracują z uchodzcami. Z 300 imigranatami z Azerbejdzanu, Iranu i innych krajów ktorzy są tu przetrzymywani. Stąd tlumacze arabskiego i farsi. Australia wysyła nielegelnych imigrantów do Nauru i tam trzyma ich czasem latami. Bo sama nie ma gdzie? Nie wiadomo. Taki deal z Nauru za to że Australia płaci za utrzymanie Nauru, gdzie bezrobocie wynosi ponad 80% (uwaga- dobrowolne!)

Następnego dnia mamy wynajętego pickupa (Olaf nie może doczekać się jeżdzenia na pace!) Objeżdzamy wyspę kilkukrotnie. Jedyna droga wiedzie dookoła wyspy, wzdłuż niej domy, knajpy, sklepy. Ludzie niezwykle otwarci, uśmiechnięci. Agata dostrzega na plaży duzo dzieci, dmuchance. Zatrzymujemy się. Okazuje się, że to impreza urodzinowa dziecka stewardessy , która nas dzień wczesniej obsługiwała w samolocie. No I tak wpadamy na impreze rodzinna (około 30-40 osób) lokalsów. Rozmawiamy z nimi, są tak samo ciekawi nas jak my ich. Olaf bawi sie z lokalnymi dziećmi, Gucio ląduje kolejno w objęciach lokalnych kobiet. Dowiadujemy się, m.in. że na wyspie mieszka Polka! Pod wieczór do niej jedziemy – okazuje się, że zna ją każdy na wyspie, ponieważ, jest żona byłego Prezydenta. Pani Mirka przyjmuje nas gorąco. Mieszka na Nauru… UWAGA, od prawie 50 lat! Wczesniej 5 lat w Australii. Wyjechała z Wrocławia w 1964 w wieku 18 lat, a jej rodzina pochodzi ze Lwowa. Od tego czasu w Polsce była 2 razy, w 1976 oraz w 1994. Mówi niezła Polszczyzną. Wie że Polska to teraz inny kraj. Chce pojechać za rok. Jej mąż, były Prezydent, jest już w kiepskim stanie. Ona prowadzi sklep z pamiątkami, dostajemy kilka. Odwiedziło ją 6 Polaków w ciągu ostatnich kilku lat. Jak sprowadziła sie do Nauru w 1969 to wówczas z Australii statkiem płyneło się 10-15 dni. Ma 4 dzieci. Mamy z nią doskonała dyskusję, robi się już mocno ciemno. Bardzo ciekawe spotkanie.

Wieczorem jemy obiad w towarzystwie ekipy Prezydent Tajwanu. Delektujemy sie surowym tunczykiem (sashimi) oraz butelka wina. Spanie. Następnego dnia jeszcze szybki objazd wyspy i zbieramy się w dalsza podróż – na Kiribati!

Informacje praktyczne:
Wizy do Nauru – piszcie do:
rajeevnauruimmigration@gmail.com
Hotel Menen, rezerwujemy przez ich stronę internetową. Ceny około 230 AUD/ doba.
Auto : przez hotel, pick up – 100 AUD/ doba.
Pani Mirka ; jej sklep nazywa się Elisabeth’s Garden. Obok Civic Center. Każdy na wyspie wie gdzie – trzeba zapytać. Czynny 9 – 5:30pm.

Komentarze

  1. n.z. 90% kraju nie ma zasiegu. zasieg tylko w miastach i na glównych drogach. czasem trzeba przejechac 100 km zeby miec zasieg. leje. nie mozna WOGÓLE wysiadac z auta bo meszki. zawsze i wszedzie. leje. nazi department of tourism zabrania wszystkiego, wszedzie. spanie na dziko to bullshit – albo masa niemców, albo o 6tej rano przychodzi nazi i daje mandat. leje. depresja. kilo baraniny w sklepie 40 dolarów. surowej. gotowej do jedzenia nie ma. kilo czeresni 40 dolarów. leje. benzyna w cenie europy, dwa razy wiecej niz w australii. 4 razy wiecej niz US. leje. meszki. cale fjordy nie maja dróg, sa niedostepne. meszki. leje. komary i baki w arktyce to zero w porównaniu do meszek. leje. zeby znalezc miejsce na noc, trzeba pojezdzic ze 2-3 godziny, wszedzie ploty i zakazy. wszedzie!!!!! aplikacje z miejscami do spania wysylyja wzystkich niemców na malutkie parkingi na 5 aut, stoi sie drzwi w drzwi, jak przed supermarketem. jak sie stanie z boku, to mandat. leje. meszki. nie mozna zagotowac wody bo meszki. i leje. trzeba przeskakiwac wyspe z poludnia na pólnoc, albo wschód zachód zeby nie lalo. n.z. jablka po 5 dolarów za kilo. te same jablka wszedzie indziej na swiecie po 1.50 dolara. aftershave za 50 dolarów w normalnym swiecie tam kosztuje 180.
    wszystkie mosty sa na jedno auto, poza Auckland. miasteczka wygladaja tak: bank, china takeout, empty store, second hand ze starymi smieciami, empty store, china takeout, second hand, bank and so on – kompletny upadek i depresja. pierwszy raz w zyciu kupowalem w second handzie. wejscie na gorace kapiele 100 dolarów. dwa razy psychopaci zagrazali mojemu zyciu (wyspa pólnocna, srodek-wschód), jeden z shotgunem. policja to ignoruje.
    co by tu jeszcze? jest pare dobrych rzeczy, wymieniam zle, bo NIKT tego nie mówi. bardzo latwo zarejestrowac auto, ubezpieczenia nieobowiazkowe i tanie. przeglad co 6 miesiecy. w morzu sie nikt nie kapie, poza surferami, zimno, prady. meszki doprowadzaja do obledu.nie ma na nie sposobu. wszedzie mlodociane adolfki. tysiacami. supermarkety, maja ich 3, sa tak zle,ze nie ma co jesc. marzy sie o powrocie do swiata i normalnym jedzeniu. ogólnie marzy sie o normalnym swiecie, caly czas odlicza dni do wyjazdu . w goracych wodach maja amebe co wchodzi do mózgu. no chyba ze sie zaplaci 100 dolarów za wstep, to mówia ze nie ma ameby

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Inne wpisy z podróży

Podsumowanie

Cóż to był za wyjazd!Po powrocie z Tel Avivu, 4 dni w domu i znowu wyjazd całą 4 do Dubaju na kilka dni (Tomek zawodowo). Potem wpadliśmy w rytm codziennych obowiązków.. Ale czas na krótkie podsumowanie! W podróży byliśmy miesiąc, mieliśmy 18 lotów w sumie (włączając Tel Aviv i Dubaj). Loty z 2 dzieci okazały […]

Czytaj dalej

Wracamy? Tak i nie :)

Wyladowaliśmy z Singapuru w Warszawie rano. Wykorzystujemy dzień na szybkie przepakowanie, pranie etc. Tomek już pracuje. Ale następnego dnia rano lecimy do Tel Avivu na spotkanie – taki wydłużony weekend od piatku do niedzieli. Mamy troche pietra, bo w paszportach mnóstwo pieczątek z krajów nieprzyjaznych, tj Iran, Liban, Dubaj, Qatar. Po 4h locie, udaje nam […]

Czytaj dalej

Towarzyski Singapur

W Singapurze mamy zaledwie 10h, po tym jak wylot z Sydney opóżnił się o prawie 12h. Tomek kompresuje kilka spotkań ze znajomymi, więc plan jest bardzo napięty. Najpierw idziemy jednak zobaczyc najnowszy skarb Singapuru, tj cenrum handlowe Jewel, które jest połączone z lotniskiem. W środku Jewel znajduje się ogromny wodospad (przez 6 pięter!) w kształcie […]

Czytaj dalej

Inne Sydney

Do Sydney przylatujemy z samego rana, po prawie 4h lotu z Vanuatu. Niebo bezchmurne, temperatura okolo 20 st C, w ciagu dnia 24 st C. Niezła zima! Dekujemy się do hotelu w centrum – mamy 2 dni na miejscu. Podczas eskapady kamperem w 2013 roku dość pobieżnie ogarneliśmy centrum (relacja tu: http://tomaga.geoblog.pl/wpis/188920/sydney-lokalni-mowia-sidni ). Teraz plan […]

Czytaj dalej

Vanuatu – duża wyspa z trzema małymi szatanami

Na Vanuatu troche wyszło u nas zmęczenie materiału. Zwiedzilismy tylko główną wyspę Efate, mimo, że duże atrakcje są też na 2 innych wyspach, tj Espiritu Santo oraz Tanna, gdzie znajduje się czynny wulkan, do którego można zajrzeć.. Jednak podróż z 3 małymi szatanami (Gucio jeszcze nie awansował na szatana, bo nie przeklina), duża liczba lotów, […]

Czytaj dalej

Wracamy na Fidżi! Tam i z powrotem.

Byliśmy na Fidżi 8 lat temu, spędziliśmy wówczas 3 tygodnie na Fidżi – było to 2x razy dłużej niż planowaliśmy, ale tak wyszło, bo były problem z paszportami i naszym ogarnięciem.. Relacja z tego wyjazdu m.in. poniżej: Tym razem Fidżi ma nam służyć jako punkt przesiadkowy:1. Z Funafuti na Tuvalu lecimy przez stolicę Fidżi w […]

Czytaj dalej

Samoa rozwaliła system!

Samoa rozwaliła system. Gwiazda. Jednorożec. Ogród Babilonu. Byliśmy w ponad 130 krajach i Samoa jest na topie!!!Ale od początku. Na Fidżi spotykamy naszych przyjaciół Dominikę, Cypriana i ich dzieciaki Ajufa oraz Atana. Dominisia oraz Cypruś to prawdziwi przyjaciele, bo nawet jeden obraz kupilismy na aukcji razem i pół roku stoi u nas, a pół u […]

Czytaj dalej

Tuvalu – wieczne wakacje

Tuvalu to wyzwanie. Dolecieć? Trudno. Jeden lot tygodniowo z Kiribati, jeden z Fiji. Na popularnych stronach hotelowych typu booking.com nie ma ŻADNEGO hotelu z Tuvalu. Nie ma szans na rezerwację auta online. Żadna sieć telefoniczna nie działa, internet jest czasem. W zwiazku z powyższym w naszym wyjeździe Tuvalu to największy znak zapytania. Lot Air Kiribati […]

Czytaj dalej

Kiribati – ginący raj

Z czym kojarzy Ci się Kiribati?  Z rajska plaza? Z atolem? Z pięknymi plażami? Z Nurkowaniem? Dobre skojarzenia. Tylko tego nie doświadczymy, bo mamy tu 1 dzień i pada deszcz 😉 A poza tym największą chyba atrakacją na wyspie są japońskie fortyfikacje, bo to właśnie Kiribati było najdalszym rejonem, który zajęli Japonczycy w trakcie II […]

Czytaj dalej

Przystanek w Brisbane

Lot z Darwin do Brisbane trwa 4h (3500km). Niezle jak na lot krajowy 😉 Po drodze podziwiamy Australię… a właściwie pustynię, która ja tworzy. Nic dziwnego, że w całym kraju mieszka tylko 24m ludzi, skoro tu taka kamienno – pustynna czerwona pustka. Ogólnie widzimy troche inną Australię niż sprzed 6 lat, tzn wielką, pustynną, Darwin […]

Czytaj dalej

Darwin – stolica Australijskiego zadupia ;)

Co to był za lot! Lot o 23ciej z Singapuru do Darwin trwa nieco ponad 4h, mieliśmy wystarczająco dużo miejsca, żeby sie wygodnie wyspać na leżąco, ale… Olaf przespał sie przed lotem i był tak wyspany, że nie zmrużyliśmy oka, podobnie większość pasażerów samolotu.. Mały szatan biegał wzdłuż, zaczepiał pasażerów, gadał, śpiewał i po prostu […]

Czytaj dalej

Wszystkie drogi prowadzą do Singapuru

Po weselnych harcach u Ani i Wojtka wracamy w sobote wczesym popoludniem do Warszawy (dobrze, że teściowa zgodzila sie poprowadzic 🙂 W ciagu dnia dopakowujemy się (80% bylo przygotowane przez Agatę wcześniej). Udaje nam sie spakować naszą rodzinę 2+2 w 2 plecaki oraz jedną średnią torbę na kółkach. Jedzie tez z nami wózek Gucia oraz […]

Czytaj dalej

Przygotowania

Jak tylko Gucio konczy 7 tygodni, to zabieramy go na kilka lotow po Europie. Zdaje egzamin, jest pogodnym, dosc spokojnym niemowlakiem i od samego poczatku wspaniale sie z nim podrozuje (byl w Japonii zanim skonczyl 3 miesiace 😉 Wspolnie z Dominika i Cyprianem ogarniamy przygotowania, tj optymalna trase przelotu, co kosztuje zwlaszcza Tomka kilka niedospanych […]

Czytaj dalej
Back to top